poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział XV



Przerwa Świąteczna
Boże Narodzenie

Już jutro Wigilia. Rodzina się zjechała, więc trzeba spać na podłodze… Na szczęście mogę zamienić się w wilka i spać w nogach (wymyśliłam to dopiero wczoraj, geniusz ja). Wszyscy byli zdziwieni moimi umiejętnościami. Kuzynostwo cały czas drażniło Nastorię, aby polatała. W domu był niesamowity chaos!
Prezenty od przyjaciółek dotarły wczoraj. Powiedziały, że pakunki doszły nienaruszone, oraz, że obiecują mi, że nie otworzą ich do Bożego Narodzenia. Już nie mogłam się doczekać pojutrza…
- Laura! Laura wstawaj! Ciocia, to znaczy twoja mama cię woła. Jest w kuchni.
Szybko zamieniłam się znowu w człowieka i poszłam do kuchni, jeszcze w koszuli nocnej.
- Tak, mamo?
- Musisz mi pomóc w kuchni. Obierz te karpie.
- Dobrze – powiedziałam zaspanym głosem.
Miałam do obrania sześć karpi, ale kuzyn uratował mnie chwilowo z tej sytuacji.
- Laura! Jakaś paczka dla ciebie!
- Już idę!
Pobiegłam szybko do salonu. Na kanapie siedziały dwa wielkie puchacze, a między nimi wielka paczka; większa niż obie sowy razem wzięte. Do pakunku była przyczepiona karteczka. Przeczytałam ją:

Od Rona, Freda i George’a dla Laury

Było to koślawe pismo Rona. Trochę głupio mnie się zrobiło, bo nie dałam żadnego prezentu Fredowi i George’owi. Jednak ucieszyłam się, że dostałam prezent od moich przyjaciół. Położyłam pakunek pod choinką, i wróciłam do obierania ryb.
Jest już trzecia trzydzieści, a ja nadal nie ubrana. Przegrzebałam szafę w poszukiwaniu jakiejś ładnej sukienki. Znalazłam sukienkę w kolorze beżowym. Miała coś a’la gorset, oraz rozszerzany dół. Nie umiem opisywać sukienek, ale powiem wam tylko to, że była naprawdę piękna! Założyłam do tego beżowe baletki.
Młodsze kuzynostwo wyczekiwało pierwszej gwiazdki. Ja w tym czasie rozmawiałam ze starszymi (od dwunastu, do szesnastu lat) o Hogwarcie.
- Czyli wy tam nie uczycie się matematyki i innych przedmiotów?
- Nie, uczymy się zielarstwa, zaklęć, eliksirów, astronomii, mojej ulubionej transmutacji i znienawidzonej historii magii. Uczymy się również obrony przed czarną magią, ale mamy beznadziejnego nauczyciela od tego przedmiotu.
- Wow, pewnie to wszystko jest niezwykle ciekawe!
- Wszystko oprócz historii magii… Już umiem nawet ciekawe zaklęcia. Wingardium Leviosa, Lumos, Alohomorra… Jest tego więcej, ale nie wszystkiego uczyłam się na lekcjach. Niektóre zaklęcia znalazłam w podręczniku i się ich po prostu nauczyłam.
- A masz już chłopaka?
- Victore to, że ty nie masz chłopaka, nie znaczy, że ja muszę mieć. Mam dopiero jedenaście lat.
- A skąd wiesz, że nie mam chłopaka?
- Bo zawsze mówiłaś, że w twojej klasie są same matoły.
- Poprawna odpowiedź.
- Pierwsza gwiazdka! Pierwsza gwiazdka! – usłyszałam głos jednego z młodszych kuzynów.
Dorośli od razu wyszli z kuchni niosąc potrawy na stół. Ale zanim przystąpiliśmy do jedzenia, pomodliliśmy się, oraz podzieliliśmy się opłatkiem. Uwielbiam nastrój panujący w Wigilię. Niestety, ale jestem jeszcze za młoda, aby siedzieć przy stoliku dla starszych (mamy dwa stoły; pierwszy jest do trzynastu lat, a drugi od trzynastu), więc musiałam siedzieć z młodszymi. Nie było to najciekawsze, ale cóż, takie jest życie.
Dzieciaki ubierały choinkę, pod którą już były prezenty ode mnie, i dla mnie (od moich przyjaciół z Hogwartu). Założyłam parę bombek, ale nie chciałam odejmować tej radości młodszym.
Po północy wróciliśmy z kościoła. Dzieciaki od razu pobiegły do łóżek, ale ja ze starszymi nadal siedzieliśmy i rozmawialiśmy o prezentach. Wiele osób przyjechało, więc miałam też trochę prezentów. Były większe pakunki, ale też mniejsze. Nie mogłam się doczekać jutrzejszego dnia, aby je otworzyć. Przebrałam się w koszulę nocną, zamieniłam w wilka i poszłam spać…
Rano obudził mnie krzyk kuzynostwa.
- Wstawać! Wstawać! Boże Narodzenie! Można otwierać prezenty!
Posłusznie zeszłam z kanapy (spałam w nogach Victore) i zamieniłam się znów w człowieka.
- Poczekajcie na resztę – powiedziałam zaspanym głosem. – Każdy musi otrzymać swój prezent w tym samym czasie, więc musicie poczekać, jasne?
- Oczywiście…
Poszłam do mojego pokoju, aby zobaczyć czy Nastoria już wróciła z nocnego polowania. Czekała w otworzonej klatce na to, aż zobaczę prezent Świąteczny. Była to oczywiście zdechła mysz. Pokazałam jej, że może ją zatrzymać; zrobiłam to dość dyskretnie, bo raz się na mnie za to obraziła i mnie dziobała, jak ją głaskałam. Pogłaskałam moją maleńką, dałam jej parę przysmaków dla sów i wyszłam z pokoju.
Cała rodzina zgromadziła się już koło choinki. Ja usiadłam wygodnie na kanapie i zaczęłam patrzeć jak inni będą reagować na słodycze ode mnie. Ja zdecydowałam się otwierać swoje prezenty jako ostatnia.
Wszyscy byli zdziwieni co to za słodycze im przywiozłam. Kuzynka śmiała się, że to jest nie możliwe, aby te fasolki były naprawdę wszystkich smaków. Przekonała się, że to prawda kiedy trafiła na smak opony samochodowej, oraz pryszczy. Starsi byli zadowoleni ze słodyczy, jednak najmłodszych bawiły one najbardziej. Bowiem dzieciakom dałam czekoladowe żaby. Kiedy je otworzyli, to nie mogli się nie zdziwić, że ów żaby się ruszają. Podstępem zabrałam im karty czarodziejów. W końcu mam ich dopiero dwadzieścia (na szczęście ani jednej powtórki).
Pierwsza paczka jaką odpakowałam była od Hagrida. Dostałam jego ciastka domowej roboty… Zrobię nowe przysmaki dla Nastorii. Jednak miłe było to, że dostałam od niego jakikolwiek prezent.
Następna była od mojej cioci. Było w niej wiele ciuchów, oraz słodyczy z Ameryki. Większość ze słodyczy pewnie podaruję Weasleyom, pewnie się zdziwią co to za cuda.
Paczka która najbardziej mnie interesowała była od Freda, George’a i Rona. Otworzyłam ją szybko. W środku znalazłam masę rzeczy. Od Freda dostałam kartkę z życzeniami, która mieniła się najróżniejszymi kolorami, oraz pióro, które poprawia błędy ortograficzne. Od George’a dostałam cztery cukierki (przynajmniej tak to wyglądało). Nie były to chyba cukierki, bo napis na nich głosił, że są to Czarodziejskie Strzelające Niespodzianki. Ciekawiło mnie co to, ale postanowiłam, że przy kuzynach nie będę tego otwierać, bo zaraz będą jęczeć: Daj mi to! Dasz się pobawić? Nie bądź taka i daj spróbować!. Już ja ich znam. Od Rona dostałam wiele słodyczy. Niektórych nawet nigdy nie próbowałam.
Alex wysłała mi album w którym można było umieszczać ile się chce zdjęć, i nigdy w nim nie brakowało miejsca. Na początku były już trzy. Wszystkie się ruszały. Na pierwszym byłam ja, Hermiona i Alex. Na drugim ja, Harry i Hermiona. A na trzecim byłam ja zamieniająca się w wilka, a następnie znowu w człowieka. Kiedy ona mi robiła te zdjęcia?!
Od sióstr dostałam genialny prezent. Mianowicie polaroida. W podręczniku do zaklęć znalazłam zaklęcie, które powoduje, że zdjęcia się ruszają. Czyli będę mogła zrobić sobie w Hogwarcie zdjęcia z moimi przyjaciółmi. Już nie mogę się tego doczekać!
Otwierając prezent od mamy, jadłam czekoladową żabę, których całą paczkę wysłała mi Hermiona. W pakunku była śliczna turkusowa sukienka. Mama wiedziała, że od dawna o takiej marzyłam. Zapewne w tym roku szkolnym bliźniacy będą urządzać jeszcze wiele imprez, więc będę miała czym zabłysnąć. Kiedy zagłębiłam się dalej w prezent, to zobaczyłam, że są tam również pantofelki pasujące do sukienki.
Był jeszcze jeden prezent… Od mojego taty dostałam pianino. Zawsze chciałam się na nim nauczyć grać. Nie wiem kiedy będę miała czas, ale pewnie na wakacjach.
Były to jedne z najlepszych Świąt Bożego Narodzenia, jakie przeżyłam. Nie dość, że mam takich wspaniałych przyjaciół, to jeszcze mogłam spędzić je z rodziną. Kiedy kuzyn odkleił się od telefonu, od razu zadzwoniłam do Hermiony.
- Słucham? – powiedział głos w słuchawce.
- Cześć Hermiona, to ja Laura. Podoba się prezent?
- Tak i to bardzo! Może tu będzie coś o Flamelu…
- Miejmy taką nadzieję… Przed chwilą pytałam się dorosłych, nic nie wiedzą…
- Ja również pytałam się rodziców. Pewnie to taki mocno magiczny typ, skoro mugole o nim nie wiedzą…
- Zapewne… Dobra, ja kończę. Muszę rozpakować takie coś dziwne… Dostałam to od George’a i boję się co to jest…
- Dobra, to leć. Jak się dowiesz coś o Flamelu, to zadzwoń.
- Ty tak samo!
W pokoju postanowiłam odpakować te petardy-niespodzianki od George’a. Zamknęłam drzwi, złapałam za dwa końce cukierka i pociągnęłam. Wybuchł on ze straszliwym hukiem. Dookoła pojawił się niebieski dym, a ze środka wyleciał komplet figur do czarodziejskich szachów. Nigdy nie lubiłam szachów, ale to może być ciekawsze. Dorośli byli tak zajęci rozmową, że nawet nie usłyszeli, że coś wybuchło.
W reszcie niespodzianek znalazłam komplet balonów, które same się nadmuchują i świecą w ciemności, kłódkę, którą potrafi otworzyć tylko jej prawowity właściciel i osoby do tego upoważnione, oraz notes, który przybierze jaką chcę formę, wielkość, oraz kształt i ma nieskończoność stron.
Schowałam prezenty do kufra, który zamknęłam tą specjalną kłódką (nie chcę aby dzieciaki mi grzebały w kufrze). Nastoria spała sobie w zamkniętej klatce. Wzięłam połowę ciastek od Hagrida i zrobiłam z nich przysmaki dla Nastorii… Ledwo co nóż sobie z nimi poradził. Drugą połowę ciastek położyłam na jednej z niższych półek. To oduczy kuzynów podkradania mi słodyczy…
- Dzieciaki! Chodźcie tutaj! – usłyszałam głos cioci.
Poszłam razem z Victore (właśnie gadałam z nią o byciu animagiem) do salonu. Powiadomiła nas, że w Sylwestra dorośli idą na imprezę, więc starsi (na szczęście ja się do nich nie zaliczam) będą musieli opiekować się dziećmi. Muszę spytać się mamy czy zgodzi się, aby Hermiona przyszła do mnie na nocowanie w Sylwestra. Rodzice Hermiony na pewno się zgodzą.
- Hej mamo… Skoro wy wszyscy urządzacie sobie imprezę, to… czy Hermiona będzie mogła do mnie przyjść w Sylwestra?
- Oczywiście kochanie. Hermiony rodzice się zgodzili?
- Właśnie zadzwonię do Hermiony, aby o to się jej spytać. Już kiedyś rozmawiałyśmy o tym, aby do mnie przyszła w Sylwestra.
- Dobrze, to zadzwoń do Hermiony i zapytaj się jej.
- Mamo, a będę mogła zapytać się jeszcze Alex? – kiwnęła głową na potwierdzenie.
Rodzice Hermiony zgodzili się, aby przyszła do mnie nocować. Byłam bardzo szczęśliwa, bo samej z sześciolatkami byłoby dość nudno. Zadzwoniłam jeszcze do Alex się spytać czy też może, ale niestety nie; jest na drugim końcu Anglii, u dziadków.
Zapomniałam przeczytać kartki od Freda! Jestem bardzo genialna, tak wiem. Pobiegłam szybko do mojego pokoju, otworzyłam kufer i wyjęłam ów kartkę. Mieniła się na wszystkie kolory tęczy. W środku były życzenia i rysunek, który się ruszał. Przedstawiał on ostatnią bitwę na śnieżki w której wygraliśmy. Widać było, że sam pisał:

Karpia najsmaczniejszego
Opłatka oczywiście białego
Choinki z wieloma bombkami
H-dura w świątecznych kolędach
Abstrakcyjnych prezentów
Mikołaja ze siwą brodą
Cynamonu w jabłeczniku
Igloo z lodu zbudowanego oraz
Energicznych tańców w Sylwestra
Wesołych Świąt!

Może życzenia nie były najidealniejsze, ale były prosto z serca. Miło mieć takich przyjaciół. Może dziwne zachowanie, ale wkleiłam tą kartkę do albumu, który dostałam od Alex. Natomiast album znowu schowałam do kufra. Chciałam już mieć większość rzeczy zapakowanych, aby później nie musieć się śpieszyć z pakowaniem.


Boże narodzenie pod koniec wakacji :D A wam, jak mijają wakacje? Bo mnie dobrze. Siedzę cały czas w domu i piszę dla was nowiuteńkie rozdziały, aby na pewno się nie spóźnić i się nie martwić, że nie zdążę napisać. Już mam troszkę ich na zaś, więc jak skończę pisać pierwszy rok, to wam to oznajmię, i nie mam zamiaru zaczynać bez was pisać drugiego roku. Dobra, ja lecę pisać rozdział dwudziesty któryś, papapa :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz