Przerwa
Świąteczna
Boże
Narodzenie
Już jutro
Wigilia. Rodzina się zjechała, więc trzeba spać na podłodze… Na szczęście mogę
zamienić się w wilka i spać w nogach (wymyśliłam to dopiero wczoraj, geniusz
ja). Wszyscy byli zdziwieni moimi umiejętnościami. Kuzynostwo cały czas
drażniło Nastorię, aby polatała. W domu był niesamowity chaos!
Prezenty od
przyjaciółek dotarły wczoraj. Powiedziały, że pakunki doszły nienaruszone,
oraz, że obiecują mi, że nie otworzą ich do Bożego Narodzenia. Już nie mogłam
się doczekać pojutrza…
- Laura! Laura
wstawaj! Ciocia, to znaczy twoja mama cię woła. Jest w kuchni.
Szybko
zamieniłam się znowu w człowieka i poszłam do kuchni, jeszcze w koszuli nocnej.
- Tak, mamo?
- Musisz mi
pomóc w kuchni. Obierz te karpie.
- Dobrze –
powiedziałam zaspanym głosem.
Miałam do
obrania sześć karpi, ale kuzyn uratował mnie chwilowo z tej sytuacji.
- Laura! Jakaś
paczka dla ciebie!
- Już idę!
Pobiegłam
szybko do salonu. Na kanapie siedziały dwa wielkie puchacze, a między nimi
wielka paczka; większa niż obie sowy razem wzięte. Do pakunku była
przyczepiona karteczka. Przeczytałam ją:
Od Rona, Freda i George’a dla Laury
Było to
koślawe pismo Rona. Trochę głupio mnie się zrobiło, bo nie dałam żadnego
prezentu Fredowi i George’owi. Jednak ucieszyłam się, że dostałam prezent od
moich przyjaciół. Położyłam pakunek pod choinką, i wróciłam do obierania ryb.
Jest już
trzecia trzydzieści, a ja nadal nie ubrana. Przegrzebałam szafę w poszukiwaniu
jakiejś ładnej sukienki. Znalazłam sukienkę w kolorze beżowym. Miała coś a’la
gorset, oraz rozszerzany dół. Nie umiem opisywać sukienek, ale powiem wam tylko
to, że była naprawdę piękna! Założyłam do tego beżowe baletki.
Młodsze
kuzynostwo wyczekiwało pierwszej gwiazdki. Ja w tym czasie rozmawiałam ze starszymi (od dwunastu, do szesnastu
lat) o Hogwarcie.
- Czyli wy tam
nie uczycie się matematyki i innych przedmiotów?
- Nie, uczymy
się zielarstwa, zaklęć, eliksirów, astronomii, mojej ulubionej transmutacji i
znienawidzonej historii magii. Uczymy się również obrony przed czarną magią,
ale mamy beznadziejnego nauczyciela od tego przedmiotu.
- Wow, pewnie
to wszystko jest niezwykle ciekawe!
- Wszystko
oprócz historii magii… Już umiem nawet ciekawe zaklęcia. Wingardium Leviosa, Lumos, Alohomorra… Jest tego więcej, ale nie wszystkiego uczyłam się
na lekcjach. Niektóre zaklęcia znalazłam
w podręczniku i się ich po prostu nauczyłam.
- A masz już
chłopaka?
- Victore to,
że ty nie masz chłopaka, nie znaczy, że ja muszę mieć. Mam dopiero jedenaście
lat.
- A skąd
wiesz, że nie mam chłopaka?
- Bo zawsze
mówiłaś, że w twojej klasie są same matoły.
- Poprawna
odpowiedź.
- Pierwsza
gwiazdka! Pierwsza gwiazdka! – usłyszałam głos jednego z młodszych kuzynów.
Dorośli od
razu wyszli z kuchni niosąc potrawy na stół. Ale zanim przystąpiliśmy do
jedzenia, pomodliliśmy się, oraz podzieliliśmy się opłatkiem. Uwielbiam nastrój
panujący w Wigilię. Niestety, ale jestem jeszcze za młoda, aby siedzieć przy
stoliku dla starszych (mamy dwa stoły; pierwszy jest do trzynastu lat, a drugi
od trzynastu), więc musiałam siedzieć z młodszymi. Nie było to najciekawsze,
ale cóż, takie jest życie.
Dzieciaki
ubierały choinkę, pod którą już były prezenty ode mnie, i dla mnie (od moich
przyjaciół z Hogwartu). Założyłam parę bombek, ale nie chciałam odejmować tej
radości młodszym.
Po północy
wróciliśmy z kościoła. Dzieciaki od razu pobiegły do łóżek, ale ja ze starszymi
nadal siedzieliśmy i rozmawialiśmy o prezentach. Wiele osób przyjechało, więc
miałam też trochę prezentów. Były większe pakunki, ale też mniejsze. Nie mogłam
się doczekać jutrzejszego dnia, aby je otworzyć. Przebrałam się w koszulę
nocną, zamieniłam w wilka i poszłam spać…
Rano obudził
mnie krzyk kuzynostwa.
- Wstawać!
Wstawać! Boże Narodzenie! Można otwierać prezenty!
Posłusznie
zeszłam z kanapy (spałam w nogach Victore) i zamieniłam się znów w człowieka.
- Poczekajcie
na resztę – powiedziałam zaspanym głosem. – Każdy musi otrzymać swój prezent w
tym samym czasie, więc musicie poczekać, jasne?
- Oczywiście…
Poszłam do
mojego pokoju, aby zobaczyć czy Nastoria już wróciła z nocnego polowania.
Czekała w otworzonej klatce na to, aż zobaczę prezent Świąteczny. Była to
oczywiście zdechła mysz. Pokazałam jej, że może ją zatrzymać; zrobiłam to dość
dyskretnie, bo raz się na mnie za to obraziła i mnie dziobała, jak ją
głaskałam. Pogłaskałam moją maleńką, dałam jej parę przysmaków dla sów i
wyszłam z pokoju.
Cała rodzina
zgromadziła się już koło choinki. Ja usiadłam wygodnie na kanapie i zaczęłam
patrzeć jak inni będą reagować na słodycze ode mnie. Ja zdecydowałam się
otwierać swoje prezenty jako ostatnia.
Wszyscy byli
zdziwieni co to za słodycze im przywiozłam. Kuzynka śmiała się, że to jest nie
możliwe, aby te fasolki były naprawdę
wszystkich smaków. Przekonała się, że to prawda kiedy trafiła na smak opony
samochodowej, oraz pryszczy. Starsi byli zadowoleni ze słodyczy, jednak
najmłodszych bawiły one najbardziej. Bowiem dzieciakom dałam czekoladowe żaby.
Kiedy je otworzyli, to nie mogli się nie zdziwić, że ów żaby się ruszają.
Podstępem zabrałam im karty czarodziejów. W końcu mam ich dopiero dwadzieścia
(na szczęście ani jednej powtórki).
Pierwsza
paczka jaką odpakowałam była od Hagrida. Dostałam jego ciastka domowej roboty…
Zrobię nowe przysmaki dla Nastorii. Jednak miłe było to, że dostałam od niego
jakikolwiek prezent.
Następna była
od mojej cioci. Było w niej wiele ciuchów, oraz słodyczy z Ameryki. Większość
ze słodyczy pewnie podaruję Weasleyom, pewnie się zdziwią co to za cuda.
Paczka która
najbardziej mnie interesowała była od Freda, George’a i Rona. Otworzyłam ją
szybko. W środku znalazłam masę rzeczy. Od Freda dostałam kartkę z życzeniami,
która mieniła się najróżniejszymi kolorami, oraz pióro, które poprawia błędy
ortograficzne. Od George’a dostałam cztery cukierki
(przynajmniej tak to wyglądało). Nie były to chyba cukierki, bo napis na
nich głosił, że są to Czarodziejskie
Strzelające Niespodzianki. Ciekawiło mnie co to, ale postanowiłam, że przy
kuzynach nie będę tego otwierać, bo zaraz będą jęczeć: Daj mi to! Dasz się pobawić? Nie bądź taka i daj spróbować!. Już ja
ich znam. Od Rona dostałam wiele słodyczy. Niektórych nawet nigdy nie
próbowałam.
Alex wysłała
mi album w którym można było umieszczać ile się chce zdjęć, i nigdy w nim nie
brakowało miejsca. Na początku były już trzy. Wszystkie się ruszały. Na
pierwszym byłam ja, Hermiona i Alex. Na drugim ja, Harry i Hermiona. A na
trzecim byłam ja zamieniająca się w wilka, a następnie znowu w człowieka. Kiedy
ona mi robiła te zdjęcia?!
Od sióstr
dostałam genialny prezent. Mianowicie polaroida. W podręczniku do zaklęć
znalazłam zaklęcie, które powoduje, że zdjęcia się ruszają. Czyli będę mogła
zrobić sobie w Hogwarcie zdjęcia z moimi przyjaciółmi. Już nie mogę się tego
doczekać!
Otwierając
prezent od mamy, jadłam czekoladową żabę, których całą paczkę wysłała mi
Hermiona. W pakunku była śliczna turkusowa sukienka. Mama wiedziała, że od
dawna o takiej marzyłam. Zapewne w tym roku szkolnym bliźniacy będą urządzać
jeszcze wiele imprez, więc będę miała czym
zabłysnąć. Kiedy zagłębiłam się dalej w prezent, to zobaczyłam, że są tam
również pantofelki pasujące do sukienki.
Był jeszcze
jeden prezent… Od mojego taty dostałam pianino. Zawsze chciałam się na nim
nauczyć grać. Nie wiem kiedy będę miała czas, ale pewnie na wakacjach.
Były to jedne
z najlepszych Świąt Bożego Narodzenia, jakie przeżyłam. Nie dość, że mam takich
wspaniałych przyjaciół, to jeszcze mogłam spędzić je z rodziną. Kiedy kuzyn
odkleił się od telefonu, od razu zadzwoniłam do Hermiony.
- Słucham? –
powiedział głos w słuchawce.
- Cześć
Hermiona, to ja Laura. Podoba się prezent?
- Tak i to
bardzo! Może tu będzie coś o Flamelu…
- Miejmy taką
nadzieję… Przed chwilą pytałam się dorosłych, nic nie wiedzą…
- Ja również
pytałam się rodziców. Pewnie to taki mocno magiczny typ, skoro mugole o nim nie
wiedzą…
- Zapewne…
Dobra, ja kończę. Muszę rozpakować takie coś dziwne… Dostałam to od George’a i
boję się co to jest…
- Dobra, to
leć. Jak się dowiesz coś o Flamelu, to zadzwoń.
- Ty tak samo!
W pokoju
postanowiłam odpakować te petardy-niespodzianki od George’a. Zamknęłam drzwi,
złapałam za dwa końce cukierka i
pociągnęłam. Wybuchł on ze straszliwym hukiem. Dookoła pojawił się niebieski
dym, a ze środka wyleciał komplet figur do czarodziejskich szachów. Nigdy nie
lubiłam szachów, ale to może być ciekawsze. Dorośli byli tak zajęci rozmową, że
nawet nie usłyszeli, że coś wybuchło.
W reszcie
niespodzianek znalazłam komplet balonów, które same się nadmuchują i świecą w
ciemności, kłódkę, którą potrafi otworzyć tylko jej prawowity właściciel i
osoby do tego upoważnione, oraz notes, który przybierze jaką chcę formę,
wielkość, oraz kształt i ma nieskończoność stron.
Schowałam
prezenty do kufra, który zamknęłam tą specjalną kłódką (nie chcę aby dzieciaki
mi grzebały w kufrze). Nastoria spała sobie w zamkniętej klatce. Wzięłam połowę
ciastek od Hagrida i zrobiłam z nich przysmaki dla Nastorii… Ledwo co nóż sobie
z nimi poradził. Drugą połowę ciastek położyłam na jednej z niższych półek. To
oduczy kuzynów podkradania mi słodyczy…
- Dzieciaki!
Chodźcie tutaj! – usłyszałam głos cioci.
Poszłam razem
z Victore (właśnie gadałam z nią o byciu animagiem) do salonu. Powiadomiła nas,
że w Sylwestra dorośli idą na imprezę, więc starsi (na szczęście ja się do nich
nie zaliczam) będą musieli opiekować się dziećmi. Muszę spytać się mamy czy
zgodzi się, aby Hermiona przyszła do mnie na nocowanie w Sylwestra. Rodzice
Hermiony na pewno się zgodzą.
- Hej mamo…
Skoro wy wszyscy urządzacie sobie imprezę, to… czy Hermiona będzie mogła do
mnie przyjść w Sylwestra?
- Oczywiście
kochanie. Hermiony rodzice się zgodzili?
- Właśnie
zadzwonię do Hermiony, aby o to się jej spytać. Już kiedyś rozmawiałyśmy o tym,
aby do mnie przyszła w Sylwestra.
- Dobrze, to
zadzwoń do Hermiony i zapytaj się jej.
- Mamo, a będę
mogła zapytać się jeszcze Alex? – kiwnęła głową na potwierdzenie.
Rodzice
Hermiony zgodzili się, aby przyszła do mnie nocować. Byłam bardzo szczęśliwa,
bo samej z sześciolatkami byłoby dość nudno. Zadzwoniłam jeszcze do Alex się
spytać czy też może, ale niestety nie; jest na drugim końcu Anglii, u dziadków.
Zapomniałam
przeczytać kartki od Freda! Jestem bardzo genialna, tak wiem. Pobiegłam szybko
do mojego pokoju, otworzyłam kufer i wyjęłam ów kartkę. Mieniła się na
wszystkie kolory tęczy. W środku były życzenia i rysunek, który się ruszał. Przedstawiał
on ostatnią bitwę na śnieżki w której wygraliśmy. Widać było, że sam pisał:
Karpia najsmaczniejszego
Opłatka oczywiście białego
Choinki z wieloma bombkami
H-dura w świątecznych kolędach
Abstrakcyjnych prezentów
Mikołaja ze siwą brodą
Cynamonu w jabłeczniku
Igloo z lodu zbudowanego oraz
Energicznych tańców w Sylwestra
Wesołych Świąt!
Może życzenia
nie były najidealniejsze, ale były prosto z serca. Miło mieć takich przyjaciół.
Może dziwne zachowanie, ale wkleiłam tą kartkę do albumu, który dostałam od
Alex. Natomiast album znowu schowałam do kufra. Chciałam już mieć większość
rzeczy zapakowanych, aby później nie musieć się śpieszyć z pakowaniem.
Boże narodzenie pod koniec wakacji :D A wam, jak mijają wakacje? Bo mnie dobrze. Siedzę cały czas w domu i piszę dla was nowiuteńkie rozdziały, aby na pewno się nie spóźnić i się nie martwić, że nie zdążę napisać. Już mam troszkę ich na zaś, więc jak skończę pisać pierwszy rok, to wam to oznajmię, i nie mam zamiaru zaczynać bez was pisać drugiego roku. Dobra, ja lecę pisać rozdział dwudziesty któryś, papapa :**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz