czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział VIII



Rok pierwszy
Trójgłowy pies

W pokoju wspólnym, po obiedzie Hermiona opowiedziała mi ciekawą historię:
- Wiecie co, ten Harry Potter i Ron Weasley są na serio nienormalni..
- Dlaczego?
- Dzisiaj o północy Harry chce się pojedynkować z Draco Malfoyem.
- Nie wymawiaj jego imienia koło mnie…
- Dobra, ale rozumiesz? ONI CHCĄ SIĘ POJEDYNKOWAĆ W NOCY!
- No i?
- Nie pomyślałaś ile punktów straci przez to Gryffidor?!
- No to jak? Przeszkodzimy im w tym?
- Oczywiście, że tak…
Wieczorem, o wpół do dwunastej siedziałyśmy i czekałyśmy na nich. Schowałyśmy się tak, aby nas nie było widać, kiedy będą schodzić ze schodów. Czyli po prostu siedziałyśmy na wielkich fotelach. Nagle dwaj chłopcy, rudowłosy i czarnowłosy stanęli koło wyjścia.
- Nie mogę uwierzyć, że jednak to robisz Harry.
Chłopcy się obrócili i spojrzeli na nas.
- To wy! Wracajcie do łóżek!
- Już chciałam powiedzieć twojemu bratu, Percy’emu, jest prefektem i na pewno by was powstrzymał.
- Idziemy! – powiedział Ron i pchnął portret Grubej Damy i przeszli przez otwór
            Lecz my poszłyśmy za nimi.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział VII



Rok pierwszy
Mała pomyłka i lekcja latania

Pobiegłam spytać się ich gdzie idą.
- Hej chłopaki! Harry, Ron! – zawołałam ich. Kiedy się odwrócili, to widać było, że przerwałam im jakąś rozmowę.
- Hej, ty jesteś Laura, tak? – zapytał się mnie Ron
- Nie, Święty Antoni jestem, miło poznać!
- Dobra, sorka! Wolałem się upewnić, abyś się nie denerwowała…
- Gdzie idziecie?
- Do Hagrida – odpowiedział Harry. – Chcesz się dołączyć?
- Hmm… Nie znam go za dobrze, ale ok – pomyliłam się, co do ich zamiarów.
Po paru minutach doszliśmy do małego drewnianego domku, który znajdował się na skraju Zakazanego Lasu. O ścianę była oparta kłusza.
Kiedy Harry zapukał do drzwi, wewnątrz rozległo się gwałtowne skrobanie i kilka basowych szczęknięć. Potem usłyszałam głos tego samego człowieka, który prowadził nas do zamku i z którym przepłynęliśmy łódkami przez jezioro.
- Leżeć, Kieł! Spokój!
Kiedy drzwi się otworzyły, to zobaczyłam w nich wielką, włochatą twarz Hagrida.
- Nie bójcie się – powiedział od razu zamiast powitania. – Spokój, Kieł.
Wpuścił nas do środka. Hagrid trzymał za obrożę swojego, wielkiego, pięknego psa. Był to chyba niebieski dog niemiecki.
Kiedy rozejrzałam się dookoła, to zobaczyłam, że Hagrid mieszka tylko w jednym pokoju. Z sufitu zwisały różne szynki i bażanty. Miał on wielkie łóżko, na którym był wielki koc. Chyba coś gotował, ponieważ nad paleniskiem wisiał kociołek.
- Czujcie się jak w domu – powiedział Hagrid. Kiedy puścił Kła, to ten od razu podbiegł do mnie i zaczął mi lizać twarz. Był strasznie milusi, chociaż na pierwszy rzut oka, taki się nie wydawał.
- To jest Ron – powiedział Harry, wskazując na Rona. Hagrid zaczął nalewać wrzątek do wielkiego dzbanka i wykładał na talerz herbatniki.
- Jeszcze jeden Weasley, co? – powiedział, patrząc się na piegowatą twarz Rona. – Pół życia spędziłem na wyganianiu z lasy twoich braci bliźniaków – nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się chichrać… To do mnie nie podobne. – A ta młoda dama, to kto?
- To jest…- zaczął Harry.
- Jestem Laura Kelly – powiedziałam, przerywając Harremu.
- A więc to jest ta słynna Laura. Nie dość, że na pierwszym roku, to na pierwszej lekcji stała się animagiem. Dziewczyno, ty masz talent! – powiedział Hagrid, po czym uścisnął mi dłoń. W zasadzie, to nią energicznie pomachał.

Rozdział VI



 Na wstępie chciałam wam powiedzieć, że możecie podejść do tego rozdziału bardzo sceptycznie. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. W późniejszych rozdziałach (prawdopodobnie rok II, albo III, jeszcze nie wiem) się to trochę zmieni i rozwinie. Życzę miłego czytania :)


Rok pierwszy
Pierwsze zajęcia i nowe umiejętności

Byłam w Krainie Malowanej Tęczom. Było tam pięknie. Drzewa były z waty cukrowej, w rzekach płynęła czekolada, a trawa była z lukrecji. Wszystko można było jeść (UWAGA: marzenie każdej dziewczyny) i się przez to nie tyło. Nagle ujrzałam mroczną krainę, gdzie były wulkan i lawa. Nie chciałam tam iść. Lecz kiedy się obróciłam, to zobaczyłam, że Krainy Malowanej Tęczą już nie ma. Wyglądała teraz tak jak mroczna kraina. Poczułam, że moje stopy są poparzone. W końcu chodziłam na bosaka po nagrzanej od lawy ziemi, a właściwie kamieniach. Nagle zobaczyłam w oddali jakąś małą istotkę, pobiegłam za nią. Kiedy istotka się zatrzymała, to zobaczyłam, że jest ranna. Był to maleńki elf, który potrzebował pomocy. Jedno z jego skrzydełek było złamane. Oderwałam połowę mojej nogawki i zawinęłam jego skrzydełko w to. Nagle usłyszałam ciche pohukiwanie…
            I wtedy się obudziłam. Okazało się, że był to tylko mój sen. Pewnie wczoraj za dużo zjadłam. Kiedy otworzyłam oczy, to zobaczyłam, że siedzi koło mnie moja sowa, Nastoria. Domagała się pieszczot, więc ją pogłaskałam. Przypomniałam sobie, że mama kazała mi wysłać list kiedy dowiem się do jakiego domu należę. Na pergaminie napisałam szmaragdowozielonym atramentem:

Droga mamo!

Jest tutaj pięknie. Nie jest to zwykła szkoła, to jest zamek! Już nie mogę się doczekać pierwszych zajęć. Mam nowe koleżanki, które również są Gryfonkami! Tak! Jestem w Gryffindorze! Poznałam również nowych kolegów i… Harrego Pottera! Wiem, że zapewne nie wiesz nawet kto to jest. Muszę już kończyć ten list, ponieważ spóźnię się na pierwsze zajęcia, czyli transmutację! Kocham
Laura

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział V



Rok Pierwszy Rozpoczęty!
Tiara Przydziału

Usłyszałam głos zza okna.
- Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj! – wołał głos. Zgaduję, że chodzi o pierwszorocz-
nych. Wyszłam razem z Hermioną i poszłam za olbrzymem, który nadal nas nawoływał. – No dalej za mną… są jeszcze jacyś pirszoroczni? Patrzyć pod nogi! Pirszoroczni za mną!
            Zaczęliśmy schodzić po wąskiej ścieżce. Potykaliśmy się cały czas. Olbrzym (usłyszałam jak Harry Potter powiedział na niego Hagrid) mówił nam, że za tym zakrętem zobaczymy Hogwart. Jeszcze dwadzieścia kroków… Szesnaście, czuję dziwny ucisk w brzuchu… Dziesięć, to już tak niedaleko… Sześć, już prawie go widzę… Trzy… Dwa… Jeden…
            Nagle naszym oczom ukazał się zamek, który osadzony był na wysokiej górze. Był on wielki i przepiękny. Miał wiele baszt i wieżyczek. Dzieliło nas do niego wielkie jezioro, które w mroku wydawało się mieć czarną wodę.
            - Po czterech do łodzi, ani jednego więcej! – krzykną Hagrid. Mnie i Herminę rozdzielono. Ona siedziała z Nevillem, Harrym i Ronem, a ja z jakimiś dwoma obcymi chłopcami i jedną dziewczyną. – Wszyscy siedzą? No to… NAPRZÓD!
            Łódki w tym samym czasie ruszyły na przód. Ułożyły się w kształt (mniej więcej) klucza (taki jakim lecą ptaki). Zamek był coraz bliżej nas, ale ja nie mogłam wytrzymać, więc zapytałam się chłopców jak się nazywają:
            - Cześć, jestem Laura Kelly, a wy?
            - Jestem Dean Thomas – powiedział czarnoskóry chłopiec. Wydawał się być wysoki chociaż siedział.
            - Ja jestem Susan Bones – powiedziała dziewczynka, która siedziała na środku łódki.
            - A ja jestem Seamus Finningam – powiedział chłopiec, który siedział koło mnie. Miał ładne rysy twarzy i włosy koloru piasku. – Miło cię poznać.
- Mi również. – odpowiedziałam.
Nagle Hagrid ryknął:
- Głowy w dół!
Wszyscy posłusznie opuściliśmy głowy w dół, aby nas skalna ściana nie uderzyła w głowy. Teraz płynęliśmy ciemnym tunelem, który wiódł pod zamek. Po jakichś dwóch minutach dotarliśmy do czegoś w rodzaju przystani. Było tu ciemno i wilgotno.
- Hej, ty tam! Czy to twoja ropucha? – zapytał się Hagrid, który musiał sprawdzić czy w łodziach nikt, niczego nie zostawił.
- Teodora! – krzyknął Neville i od razu wziął swoją ropuchę w ręce, aby ją uściskać.
Potem ruszyliśmy w górę takim tunelem, idąc prawie po omacku za lampą Hagrida. Dwa razy się wywróciłam, ale Seamus pomógł mi wstać. W końcu, po dziesięciu minutach drogi wyszliśmy na wilgotną murawę w cieniu zamku. Wspięliśmy się po kamiennych stopniach, co zajęło nam około pięć minut i stanęliśmy koło olbrzymiej drewnianej (w nocy nie było widać, jaki to rodzaj drewna, ale zgaduję, że to dąb) bramy. Hagrid spytał się nas, czy wszyscy są i czy Neville ma swoją ropuchę. Uniósł swoją wielką pięść i uderzył trzy razy w bramę zamku.

Rozdział IV



Rok Pierwszy Rozpocznie Się Za Chwilkę!
Hogwart Express i Nowe Przyjaźnie

Kiedy rano się obudziłam, to byłam jedną z najszczęśliwszych osób na świecie. Wreszcie trafię do szkoły w której będę się uczyć najprawdziwszej magii. Była godzina 6:00, a ja już latałam po domu w mojej ulubionej bluzie i jeansach! Zrobiłam sobie płatki z mlekiem na śniadanie i pobiegłam obudzić mamę, ponieważ dworzec King’s Cross jest oddalony od naszego domu o 100 kilometrów. Dałam Nastorii parę przysmaków dla sów, zapakowałam do kufra jeszcze dwie bluzki (które były w praniu i nie zdążyłam ich wziąć wcześniej) i poczekałam na mamę…
Dojechaliśmy tam o godzinie dziesiątej, a pociąg mamy na jedenastą. Miałam jeszcze trochę czasu, aby znaleźć peron 9 i ¾. Na dworcu King’s Cross nie było Peronu 9 i ¾. co mnie zmartwiło. Mama pocałowała mnie w policzek i powiedziała, że musi już uciekać do pracy. Nie martwiła się o mnie, ponieważ powiedziałam jej, że wiem gdzie jest ten peron… Skłamałam… Pomachałam jej i zaczęłam się rozglądać kto mógłby mi pomóc znaleźć ów peron. Nagle zobaczyłam w oddali jakiegoś chłopca, który miał taki sam kufer jak ja i ropuchę. Podeszłam do niego i jego babci i zapytałam się jak się dostać na ten peron:
- Przepraszam… Jak dostać się na peron 9 i ¾?
- Jedziesz pierwszy raz do Hogwartu, tak? – zapytała się piskliwym głosem kobieta. – Neville również jedzie pierwszy raz. Zaraz ci Neville zademonstruje jak dostać się na ten peron, prawda? – spojrzała na swojego wnuczka groźnym wzrokiem.
Chłopiec lekko skinął głową i.. Wbiegł w barierkę między dziewiątym, a dziesiątym peronem. Zniknął gdy tylko dotknął barierki.
- Musisz zrobić to samo, ale nie możesz się bać – poinstruowała mnie kobieta.
Wbiegłam w barierkę i… Pojawiłam się w zupełnie innym miejscu. Był to również dworzec, ale taki inny… Wiele czarodziejów przyszło się ze swoimi dziećmi pożegnać. Latało tu dużo sów, a po ziemi uciekały ropuchy przed kotami. Mieliśmy wsiąść do czerwonego parowozu. Miałam małe problemy z włożeniem kufra do pociągu. Kufer w lewej ręce, a Nastoria w prawej. Nagle usłyszałam za mną szepty:
- George spójrz, to ta dziewczyna z Pokątnej – powiedział pierwszy głos.
- Widzę ją, chyba ma problemy z włożeniem kufra do pociągu – niby drugi głos to powiedział, ale były takie same.
- Chodźmy jej pomóc.
- Dobra Fred.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział III




Hogwart tuż tuż :)
Studiowanie książek i moje urodziny

Gdy wróciłam z mamą do domu, to od razu wszystko zabrałam do mojego pokoju. Moją nową sówkę postawiłam na komodzie (w sensie, że jej klatkę). Wszystkie składniki do eliksirów i kociołek włożyłam już do mojego pięknego kufra. Moją różdżkę, która została wykonana z drzewa różanego i rogu jednorożca, która ma 11 cali, oraz która jest ładna i giętka, a zarazem elegancka i kobieca, położyłam na szafie. Mogłam na nią patrzeć godzinami, ale bałam się jej przetestować. Bałam się, że wybuchnie, czy coś w ten deseń. W sakiewce (którą kupiłam na ulicy Pokątnej za 10 knutów) schowałam resztę pieniędzy, klucz do mojej skrytki w Gringocie, oraz bilet. Zostały mi 2 galeony, 2 sykle i 4 knuty. Książki położyłam na łóżku (miałam zacząć je już czytać, aby znaleźć imię dla sówki), a resztę rzeczy (szaty, rękawicę itp.) również włożyłam do kufra. W „Dziejach Współczesnej Magii” znalazłam bardzo ciekawe imię dla mojej sowy. Nazwałam ją Nastoria. Jakoś tak nie lubię historii, ale szukałam imienia, więc zaraz gdy je znalazłam, to książkę włożyłam do kufra. Książka ta nie była obowiązkowa, ale kupiłam ją myśląc, że historia czarodziejska będzie bardziej interesująca od naszej historii mugolskiej…
Nie wiem skąd Ollivander wiedział, że spodoba mi się transmutacja… Teoria interesująca, ale praktyka… Już nie mogę się jej doczekać! W podręczniku przeczytałam, że osoby, które potrafią zmienić się w zwierzę, to animagowie. Mogą oni zmienić się TYLKO w jedno zwierzę, ale… Są nieliczne osoby, które są Immen Animagami. Są to osoby, które mogą się zamieniać w co tylko zechcą… Nazwa ta pochodzi od Immensitatem (z Łaciny), czyli ogrom. Już od ponad wieku nie wykryto Immen Animaga. Ostatnim zarejestrowanym Immen Animagiem jest Romuald StickBotomn. Lecz umarł w wieku 99 lat w roku 1855. Ale może uda mi się być chociaż animagiem. Podobno nie jest ich wielu, ale może mnie się również uda nim zostać. W tej książce było również wiele ciekawych zaklęć na transmutację np.: szczura w kubek, albo kocięta w piórko. Było tam również napisane, że nie można transmutować czegoś w pożywienie… Hmm… A na przykład patyk już w żywą rybę można zmienić… Tylko, że trzeba wtedy ją zabić. Dosyć dziwne są te prawa.
Wakacje mijały bardzo szybko. Razem z Nastorią bardzo się „zaprzyjaźniłyśmy”. Wylatywała na nocne polowania i raz nawet przyniosła mi „prezent”… Mam na myśli zabitą mysz. Gdy nie patrzyła, to dyskretnie wyrzuciłam prezent, nie chciałam aby czuła się urażona. Z Hermioną również się zaprzyjaźniłam, ponieważ na Pokątnej dała mi numer swojego telefonu, dzięki czemu mogłam do niej dzwonić i rozmawiać o Hogwarcie i nie tylko. Dzisiaj jest 29 sierpnia. Jeszcze 2 dni i moje urodziny! Będę miała wreszcie 11 lat.

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział II



Już niedługo w Hogwarcie ;)
Nowa Różdżka

            Dnia 11 sierpnia razem z mamą udałyśmy się do Londynu. Był to ciepły wakacyjny dzień, więc ubrałam się w krótkie spodenki i w koszulkę na ramiączkach przedstawiającą mój ulubiony zespół. W Londynie byłam pierwszy raz. Piękny zapach pieczywa unosił się w powietrzu, ponieważ niedaleko była piekarnia. Było tam mnóstwo sklepów odzieżowych, ale skoro każą mi mieć trzy pary szat, to nie warto było nic kupować… Zresztą mam wystarczająco ubrań jak na jeden semestr. Jeśli nie starczy ich (w co wątpię, bo pewnie mają tam jakieś pralnie), to mama mi pewnie trochę ich przyśle jakąś paczką, czy… sową?! Nad moją głową przeleciał piękny brązowy puchacz. Za nim biegła jakaś dziewczynka krzycząc „Madelain wracaj! Nie leć tak szybko!”… Pewnie też będzie w Hogwarcie. Wyglądała na starszą ode mnie. Pewnie miała z piętnaście lat. A no tak… Profesor McGonnagal wspominała, że nie ma klas, a są domy. Pewnie to coś w deseń klas, ale ona mówiła o tym jak o rodzinie. Zresztą nie będę podważać jej metod wychowawczych.
            Tak się zamyśliłam, że mama musiała mnie wybudzić z „transu”. Jest to takie specyficzne zamyślenie… Kiedyś na lekcji historii dostałam przez to taki ochrzan, że masakra. Tylko byłam „nieobecna” przez połowę lekcji… Tylko…
Mama pocałowała mnie w policzek, dała do ręki kopertę, w której za pewne były pieniądze i powiedziała „Będę o 15 w tym miejscu. Nie spóźnij się.” Chwilę później odeszła w boczną uliczkę. Kiedy spojrzałam przed siebie, to zobaczyłam pewnego mężczyznę, który wzrostem przypominał karła. Prowadził on za sobą jedną dziewczynę, oraz dwóch chłopców. Podeszłam do ów dziewczyny i przedstawiłam się:
            - Cześć jestem Laura Kelly, a ty?
            - Mam na imię Hermiona Granger, miło cię poznać.
            - Ty też z rodziny – tu ściszyłam głos – mugoli?
- Tak. Moi rodzice to dentyści, a twoi czym się zajmują? – zapytała się mnie z uśmiechem na twarzy.
- Wychowuje mnie tylko mama. – powiedziałam dosyć szybko - Tata jest za granicą i pracuje w firmie meblowej. Mama zajmuje się ogrodami.
- Ty też pierwszy raz co? – Zapytała się Hermiona jakby nie zauważyła mojego zmartwienia na twarzy.
- Tak… Trochę się stresuję…
- Spójrz już dochodzimy!
Kiedy Hermiona to powiedziała zauważyłam, że niski mężczyzna zatrzymuje się aby nam coś powiedzieć.
- Witajcie przyszli uczniowie Hogwartu! Nazywam się Filius Filtwick i będę was uczyć zaklęć. Dzisiaj pokażę wam jak się dostać na ulicę pokątną, rozdam wam pieniądze na chociaż trochę książek, lub szat, pokażę wam gdzie możecie wymienić mugolskie… Znaczy się funty na galeony sykle, albo knuty. Pokażę wam również w jakich sklepach możecie zakupić przedmioty, oraz książki, które wam są potrzebne na pierwszym roku. Widzicie ten stary pub? Mugole go nie widzą. Chodźcie za mną.

Informacja nr 1

Cześć, 
Mam dla was nową informację, coś a'la special.
Kiedy wybije okrągła liczba wyświetleń na moim blogu, to wrzucam nowy rozdział.
Np: jeśli wybije 200 wyświetleń w poniedziałek, to otrzymujecie 2 rozdziały, albo jeśli wybije 200 wyświetleń w środę, to będziecie mieć rozdział w poniedziałek, środę i w piątek.
Mam nadzieję, że taki sposób na "speciale" wam się spodoba.
Dziękuję wam, bo mam już 100 wyświetleń! Pozdrawiam
Laura

PS: jeśli macie jakieś uwagi, co do mojego bloga, to proszę ja napisać w komentarzu pod tym postem.
 

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział I



Rok Prawie Pierwszy :D
Tajemnicza kobieta

            Pewne zdarzenie zmieniło moje życie na zawsze. Miałam wtedy 7 lat. Gdy bawiłam się na placu zabaw, to zaczęłam wymachiwać rękoma (udawałam, że jestem ptakiem). Nagle deski, które były oparte o ścianę bloku podniosły się. Było to dość dziwne, ale ciekawe. Dla takiego małego dziecka jakim wtedy byłam, to było to bardzo interesujące. Chciałam to powtórzyć i udało mi się. Zaczęłam bawić się, wymachiwać rękoma jeszcze bardziej, pod innymi kątami. Jakieś dziwne „mgiełki” wytwarzały się z moich rąk. Zawołałam mamę aby się pochwalić. Bardzo się zdziwiła. Chciała iść ze mną do lekarza, ale nie zgodziłam się.
            Z upływem czasu moje umiejętności rozwijały się. Było to coś w rodzaju magii. W wieku 9 lat potrafiłam już zrobić coś wyraźniejszego od mgiełki… Były to lekkie smugi przypominające zwierzęta. Niestety nie poruszały się, ale i tak cieszyły oko. Mama chciała mnie chronić… Uświadomiła sobie, że to nie jest normalne, a nie chciała, abym była jakimś obiektem badań. Lecz ja nie mogłam się powstrzymać, aby nie próbować. Niedługo po nauczenia się wyczarowywania smug zaczęłam próbować zrobić coś trudniejszego. Próbowałam zmienić cukier w sól. Raz wydawało mi się, że się udało, ale to był chyba tylko żart kuzyna…
            W wieku 10 lat udało mi się zmienić kolor żaby… Z pięknej zieleni zmieniła się na… fiolet. Było to dziwne, ale szybko złapałam ten „wybryk natury”, aby nic się jej nie stało. Zaczęłam się nią opiekować, ale szybko uciekła… Uważam, że nie pożyła za długo, ponieważ w sąsiedztwie było dużo kotów…
            Próbowałam również zamienić kawę w kakao i udało mi się. Podkradałam mamie również cukierki, którym później dorabiałam nóżki i bawiłam się, że to kucyki, albo inne zwierzątka.

Wstęp

Na samym początku chciałabym wam opowiedzieć coś, co może wstrząsnąć waszym życiem. Historia o Harrym Potterze, którą na pewno znacie nie jest prawdą. Większość z niej to prawda, ale niektóre postacie zostały usunięte, przez moc jaką posiadały, albo nie dało się racjonalnie wytłumaczyć jaką magią władały. Osoby, które miały zbyt duże powiązanie z ów postaciami zostały również usunięte, rzadziej zabijane... Taką usuniętą postacią jestem ja – Laura Kelly. Zostałam usunięta z książki, przez moje specjalne umiejętności transmutacji, które nie pojawiały się u czarodziejów od ponad wieku., oraz umiejętność, która była wręcz nie możliwa. Wszystko co się działo w Hogwarcie macie uwiecznione na tym blogu. Kiedy dowiedziałam się, że jedna z czarownic, która przeprowadzała z nami wywiady i była kiedyś w Hogwarcie, usunęła mnie z książki, to poczułam się trochę urażona. Czarownica ta napisała książki, które później udostępniła mugolom. Ci uznali te książki jako fikcję, więc nasz świat nie jest zagrożony. Jeśli jesteś mugolem, to potraktujesz ten blog jako czystą fikcję. Jeśli zaś, jesteś czarodziejem, to będziesz wiedział, że to prawda. Wszystkich czarodziejów zapraszam do czytania mojego bloga, a dla mugoli, cóż... Obliviate!


Nowe rozdziały będą dodawane w poniedziałki.