piątek, 4 września 2015

Rozdział XX

Rok 1
Zwariowana Hermiona

            Okazało się, że Quirrell nie jest takim ciamajdą i tchórzem, na jakiego wyglądał. W ciągu paru poprzednich tygodni stawał się coraz bardziej blady i mizerny, ale nic nie dawało znaku, że się złamał i powiedział Snape’owi.
Hermiony zmartwieniem nie był tylko Kamień Filozoficzny (moim zresztą tak samo, ale to szczegół). Zaczęła opracowywać szczegółowe plany powtórki z różnych przedmiotów i podkreślać swoje notatki różnymi kolorami. Mówiła nam, abyśmy też to robili (ja ostatnio zaczęłam). Harry i Ron stukali się w czoło, kiedy im o tym mówiła, ale miała odrobinkę racji.
- Ależ Hermiono, mamy jeszcze kupę czasu do egzaminów – powiedział Ron.
- Dziesięć tygodni – odpowiedziała oburzona Hermiona. – I wy to nazywacie kupą czasu? Dla Nicolasa Flamela to zaledwie sekunda.
- Ale my nie mamy sześciuset lat – przypomniał jej Ron. – Zresztą, po co się tego wszystkiego uczysz? Przecież już to umiesz… Tak samo ty Laura – powiedział do mnie. Właśnie powtarzałam sobie historię magii, której w ogóle nie umiałam.
- Uczę się historii magii, której w ogóle nie umiem Ronaldzie.
- Po co się uczę? Zwariowałeś? – zaczęła znowu Hermiona. – Czy do ciebie nie dociera, matołku, że musimy zdać te egzaminy, jeśli chcemy przejść na drugi rok? To bardzo ważne, powinnam była zacząć uczyć się miesiąc temu, naprawdę, sama nie wiem, co się ze mną dzieje…
Hermiona trochę przesadzała. Ja akurat miałam prawo się uczyć historii magii, na której (prawie) zawsze odsypiałam wygłupianie się z Fredem i Georgem, albo imprezy, które cały czas organizowali (raz mniejsze, innym razem większe).

Nauczyciele myśleli identycznie jak Hermiona; zadawali nam wiele prac domowych. Ferie wielkanocne nie były tak przyjemne jak bożonarodzeniowe (powiedziałam rodzinie, że zostaję w Hogwarcie, ponieważ chcę się pouczyć, a w domu nie ma jak ćwiczyć zaklęć), ponieważ co chwila trzeba było albo się uczyć, albo odrabiać wypracowania, albo słuchać smętnego głosu Hermiony, który kazał nam się uczyć… Zataczało się takie trochę błędne koło: wstaję, idę na śniadanie, lekcje, kolacja, odrabiamy wypracowania, słuchamy jak Hermiona narzeka, że w ogóle się nie uczymy, idziemy spać…
Razem z Harrym, Ronem i Hermioną spędzaliśmy większość wolnego czasu na siedzeniu w bibliotece i nauce. Harry i Ron głównie siedzieli, ziewali i patrzyli się jak Hermiona się uczy. Ja natomiast uczyłam się razem z nią, ale oni woleli patrzeć na nią; była mądrzejsza, poza tym ze stresu miała zabawne tiki nerwowe.
- Nigdy tego nie zapamiętam – wybuchnął Ron ze złością. Siedzimy właśnie w bibliotece, więc pani Pince już zaczęła szukać źródła hałasu.
Niebo było czyste, ani jednej chmurki na nim nie było. Kusiło, aby wyjść na dwór, ale trzeba zacząć się uczyć tak na poważnie.
- Hagrid! Co ty robisz w bibliotece? – zdziwił się Ron.
Hagrid podszedł do nas, ukrywając coś za plecami. Wyglądał dosyć dziwnie; miał swoją tradycyjną kurtkę z kretów, a było ponad dwadzieścia stopni na dworze.
- A… tak sobie chodzę i patrzę – powiedział głosem, który wskazywał, że nie do końca mówi prawdę. – A wy co robicie? – Miał teraz bardziej podejrzliwe spojrzenie niż mama, kiedy mówię jej, że ja tylko się uczę, a tak naprawdę piszę listy do znajomych; nie powala mi wysyłać przed dziewiątą wieczorem. – Chyba nie szukacie wciąż Nicolasa Flamela, co?
- Och, już dawno go znaleźliśmy – odpowiedział Ron lekceważącym tonem. – I wiemy, czego pilnuje ten pies. To Kamień Filo…
- Ciiiicho! – Hagrid rozejrzał się szybko, sprawdzając, czy nikt nas nie podsłuchuje. – Przestań o tym trąbić! Co jest z tobą?
- Prawdę mówiąc, brakuje nam jeszcze odpowiedzi na kilka pytań – powiedział Harry. – Na przykład, co jeszcze strzeże Kamienia oprócz Puszka…
- CIIICHO! – powtórzył Hagrid. – Słuchajcie… przyjdźcie do mnie później, nie obiecuję, że coś wam powiem, ale przestańcie węszyć i ryć, uczniowie nie mają prawa o tym wiedzieć. Jeszcze pomyślą, że to ja wam powiedziałam…
- No to, do wieczora – pożegnał się Harry.
Hagrid odszedł, szurając po podłodze swoimi ciężkimi butami.
- Co on tam chował za plecami? – zapytała Hermiona.
- Myślisz, że to ma coś wspólnego z Kamieniem?
- Według mnie nie – wreszcie włączyłam się do rozmowy.- Zaraz zobaczę, który dział go interesował – powiedział Ron, który miał już dość ślęczenia nad książkami od eliksirów i historii magii.
Wrócił po minucie ze stertą książek w ramionach i złożył je na stole.
- Smoki! – wyszeptał podniecony. – Hagrid szukał czegoś o smokach! Zobaczcie: Gatunki smoków w Wielkiej Brytanii i Irlandii; Od jaja do piekła; Poradnik hodowcy smoków.
- Hagrid zawsze chciał mieć smoka, powiedział mi o tym, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy.
- Ale przecież to jest sprzeczne z prawem – rzekł Ron. – Hodowanie smoków zostało zabronione przez Konwencję Czarodziejów z 1709 roku, wszyscy o tym wiedzą. Tylko mugole są nadal przekonani, że każdy z nas trzyma smoka w ogródku… Zresztą i tak nie można oswoić smoka, to bardzo niebezpieczne. Żebyście widzieli, jak Charciego poparzyły dzikie smoki z Rumunii.
- Ale chyba a Anglii nie ma dzikich smoków? – zapytał Harry.
- Ależ są, oczywiście! Zwykłe walijskie zielone i czarne hybrydzkie. Ministerstwo magii ma z nimi dużo kłopotów, naprawdę. Muszą wciąż rzucać zaklęcia na mugoli, którzy zobaczyli smoka… No wiecie, żeby o tym zapomnieli…
- Więc co chodzi Hagridowi po głowie? – zapytała Hermiona.
- Nie wiem, ale ciekawi mnie to… Może planuje zakup smoka?
- Laura, nie żartuj! Od kogo miałby tego smoka kupić.
- Ehh… Ronaldzie na pewno jest wiele nielegalnych handlarzy, którzy czekają na ludzi takich jak Hagrid. Pewnie powiedział mu parę komplementów, zapytał się go o upodobania i bach! Smok sprzedany! Może nie taki duży, ale smoczątko, nie pomyślałeś o tym?
- Z kobietą nigdy nie wygrasz…
- Masz całkowitą rację, chyba pierwszy raz.
Razem z Ronem Harrym i Hermioną wróciliśmy do nauki. Właśnie zaczęłam czytać (po raz drugi) Dzieje magii. Było to tak nudne, że prawie zasnęłam. Przynajmniej dowiedziałam się, że we Włoszech w roku 947 była wojna, w której brali udział trolle i gobliny. Ostatecznie czarodzieje wygrali (taka logika). Gobliny już nie były takie ufne czarodziejom, ale ci zaczęli im tłumaczyć, że to oni zaatakowali ich pierwsi, poza tym mówili im, że głównie trolle atakowali…
Historia magii w niektórych momentach była nudniejsza niż mugolska historia, lecz czasami (bardzo rzadko) mnie interesowała. Na przykład interesowało mnie wynalezienie różnych eliksirów, albo coś związane z transmutacją… Chyba zrobię sobie ściągi na egzaminy z historii magii. Profesor Binns i tak niczego nie zauważy, chyba, że przyjedzie jakaś komisja, wtedy będę miała poważny problem…
Zdecydowałam, że jednak nie będę robić ściąg, wolę już beznadziejnie napisać sprawdzian z historii magii, niżeli wylecieć ze szkoły. Swoją drogą, to ja zamiast się uczyć opowiadam wam o tym, że się uczę… Geniusz ja!

Wiatr zaczął wiać. Nie był on mocny, był on lekki, mierzwił moje futro (zamieniłam się w wilka). Biegałam, za motylami. Przyjaciele mówili, że zachowuję się dziecinnie, ale oni nigdy nie poczują się tak, jak ja teraz! Czułam się… wolna! Mogłam robić co chciałam, a niektórzy nawet nie wiedzieli, że to ja. Mój zmysł słuchu, oraz węchu polepszył się czterokrotnie (może nawet pięciokrotnie). Słyszałam co mówią ludzie dwadzieścia metrów ode mnie (nie mówili za głośno, Harry, Ron i Hermiona ich nie słyszeli). Akurat rozmawiali o niezbyt istotnych rzeczach, ale to nie zmienia faktu, że było to wspaniałe!
- Laura! – usłyszałam głos za sobą, już wiedziałam kto to jest.
Odwróciłam się i podbiegłam do rudzielców jako wilk, dopiero koło nich zamieniłam się (w biegu) w człowieka.
- Tak, George?
- Jestem Fred!
- Wiem, że jesteś George. Jakbyś był Fredem, to byś zawołał mnie księżniczko, bo on wie, że ja tego nie znoszę. Prawda?
- Prawda – odpowiedział drugi rudy.
- A dlaczego?
- Sama nie wiem… Jakoś tak kojarzy mi to się z tym, że niby się wywyższam, a wcale tak nie jest… No może czasami…
- Czasami? – powiedział Fred.
- Tak czasami.
- Skoro tak mówisz…
- To, po co mnie tutaj zawołałeś? – odwróciłam się. Harry, Ron i Hermiona kiwnęli, że idą, oraz abym się pospieszyła.
- Chcieliśmy pogadać.
- Teraz nie mogę gadać… Może później, ok?
- Spoko… Skoro są ważniejsze sprawy niż rozmowa z nami…
- Tak Fredericku są ważniejsze sprawy niż rozmowa z wami!
- Skąd wiesz, że tak brzmi moje pełne imię?
- Hmmm, niech pomyślę… Może dlatego, że Fred to zdrobnienie od Frederick? Poza tym McGonagall tak cię nazwała, kiedy szliśmy na karę.
- Co nie zmienia faktu, że każdy mówi na mnie Fred…
- Nie każdy… Fredericku – powiedziałam do niego i puściłam oko, po czym zamieniłam się w wilka i dobiegłam do Harry’ego, Rona i Hermiony.
Dopiero koło nich zamieniłam się w człowieka. Staliśmy jakieś czterdzieści stóp od chatki Hagrida.
- Po co cię wołali? – zapytał się na starcie Ron.
- Aby pogadać… ale powiedziałam im, że teraz nie mam czasu.
- Aha – powiedziała Hermiona, po czym zachichotała. Ja czasami jej naprawdę nie rozumiem.
- Ale ty się Hermiono dziwnie zachowujesz. Najpierw każesz nam się uczyć dwadzieścia cztery godziny na dobę, a później chichrasz się z niczego…
- Po prostu… po prostu przypomniała mnie się twoja kartka świąteczna.
- Co z nią nie tak?
- Nic, nic…

Weszliśmy do chatki Hagrida. Wpuścił nas dopiero, jak się upewnił, że to na pewno jesteśmy my.
W środku było strasznie gorąco! Pomimo tego, że dzień był wyjątkowo ciepły, na kominku płonął wielki ogień. Hagrid nalał nam herbaty i zaproponował kanapki z mięsem gronostaja, ale odmówiliśmy… Zdziwił się trochę i sam zjadł jedną z nich ze smakiem.
- No więc… tego… chcieliście mnie o coś spytać, tak?
- Tak – odpowiedział Harry. – Zastanawialiśmy się, czy nie mógłbyś nam powiedzieć, co strzeże Kamienia Filozoficznego oprócz Puszka.
Hagrid zmarszczył czoło, wyglądał jakby był niezadowolony.
- No pewnie, że nie mogę. Po pierwsze, sam nie wiem. Po drugie, za dużo już wiecie, więc i tak bym wam nie powiedział. Kamień jest dobrze strzeżony i, jak wiecie, nie bez. Mało brakowało, a wykradliby go z podziemi Gringotta… O tym to już chyba sami wiecie, co? Tylko… niech skonam, jak dowiedzieliście się o Puszku?
- No dobra, Hagridzie, możesz nie chcieć nam powiedzieć, ale dobrze wiemy, że wiesz. Przecież ty wiesz o wszystkim, co się tu dzieje – powiedziała Hermiona ciepłym, przymilnym głosem, że aż Hagridowi się broda zatrzęsła jakby się śmiał. Że też ja na to nie wpadłam… – My tylko się zastanawiamy, kto zorganizował całą tę ochronę. Zastanawiamy się, komu Dumbledore najbardziej ufa, oczywiście poza tobą.
Po ostatnim zdaniu Hagrid wypiął pierś. Harry i Ron spojrzeli z podziwem na Hermionę; nie dziwię się, jest genialna.
- No cóż… chyba nie zaszkodzi, jak wam powiem, że… no… zaraz.. no więc on pożyczył ode mnie Puszka… a potem niektórzy z profesorów rzucili zaklęcia… Profesor Sprout… Profesor Flitwick… Profesor McGonagall… Pani Hooch… – wyliczał na palcach – Profesor Quirrell.. no i sam Dumbledore też coś od siebie dorzucił. A niech to, o kimś zapomniałem.. No tak, profesor Snape.
- Snape?
- Tak.. A wy wciąż o tym samym, co? Słuchacie, Snape pomógł w bezpiecznym ukryciu Kamienia, więc nie może zamierzać go wykraść, to chyba jasne, nie?
Wydaje mnie się, że pomyśleliśmy o tym samym; skoro Snape uczestniczył w bezpiecznym ukryciu Kamienia, to mógł się dowiedzieć, jakich zaklęć użyli inni profesorowie. Wskazywałoby to, że znał wszystkie zaklęcia prócz tego, które rzucił Quirrell. No i nie wiedział, jak unieszkodliwić Puszka.
- Tylko ty jeden wiesz, jak przejść koło Puszka, prawda, Hagridzie? – zapytał się Harry. – I nie powiedziałbyś nikomu, prawda? Nawet któremuś z profesorów?
- O tym wiem tylko ja jeden, no i Dumbledore.
- No, to już jest coś – mruknął Harry do nas.
- Hagridzie, proszę cię, mógłbyś może otworzyć okno. Tutaj można się ugotować!
- Bardzo mi przykro, Laura, ale nie mogę.
Zauważyłam, że Hagrid zerknął na ogień, więc ja też tam spojrzałam.
- Hagridzie… co to jest?
Harry nie musiał się pytać, bo widać to było na pierwszy rzut oka. W samym środku ognia, pod kociołkiem spoczywało wielkie, czarne jajo…


Wiem, że późno dodaję ten opis, ale nie miałam wcześniej czasu. Po gimbazie musiałam odrobić lekcje (wiem, jestem dziwna, że odrabiam w piątek), a później nie miałam dostępu do internetu. Chciałabym wam podziękować za tyle wyświetleń! Jesteście kochani :*
Za niedługo dodam ankietę co zrobić jako special na 1000 wyświetleń (oprócz dodatkowego rozdziału oczywiście :D)
Jeżeli macie jakieś uwagi co do rozdziałów, jakieś błędy znaleźliście, to dajcie znać! Pozytywne, jak i negatywne opinie również są mile widziane! Wszystko pomaga mi w kreowaniu bloga.
Rozdziałów będzie około trzydziestu. Jeszcze nie skończyłam pisać pierwszego roku, bo zacięłam się na jednym momencie i nie mogę pchnąć do przodu.
Który rok nauki w Hogwarcie właśnie zaczynacie? Bo ja trzeci (wiem, jak na razie pisze pierwszy rok, a jak skończę drugi, to pewnie będą już wakacje :D). Kiedyś to się wyrówna i będę równo wiek i rok w opowiadaniu.
To już chyba tyle informacji, więc miłej szkoły! :**


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz