Rok 1
Rozdział 22
Animanebul
Gorzej już
chyba być nie mogło.
Filch
prowadził nas na dół, do gabinetu profesor McGonagall. Weszliśmy do środka,
usiedliśmy i czekaliśmy. Nawet za bardzo nie chciałam się rozglądać po pokoju,
wymyślałam co powiemy McGonagall jak nas spyta, co tam robiliśmy… Pewnie
uwierzy Malfoyowi, że mieliśmy smoka… Hermiona cała dygotała, a Harry wpatrywał
się skupiony w podłogę. Nie był to najprzyjemniejszy widok, ponieważ
wystraszona Hermiona, to nie jest dobry znak. To znak, że nic nie może wymyślić…
Dlaczego
byliśmy tacy głupi i zostawiliśmy tą durną pelerynę na górze?! Trudno sobie
wyobrazić powód, dla którego profesor McGonagall mogłaby wybaczyć nam wałęsanie
się w środku nocy, a tym bardziej, wspinanie się na wieżę astronomiczną, na
którą wstęp był tylko dozwolony pod opieką nauczyciela… Jeżeli dowie się
jeszcze o Norbercie i o pelerynie-niewidce, to już możemy pakować nasze kufry…
Byłam pewna,
że nie może być gorzej… Tia. Nie może być gorzej, mówili, nic się nie stanie,
mówili… Profesor McGonagall prowadziła za rękaw szaty Neville’a. Weszła z nim
do gabinetu.
- Harry! –
krzyknął Neville, kiedy tylko jego wzrok spoczął na kanapie, na której
siedzieliśmy. – Chciałem was odnaleźć i ostrze, słyszałem, jak Malfoy mówił, że
zamierza was nakryć, i mówił, że masz smo…
Harry
potrząsnął gwałtownie głową, co nie było najlepszym rozwiązaniem. Profesor
McGonagall zobaczyło to, wyglądała jakby sama miała za chwilę zionąć ogniem.
- Nigdy by mi
do głowy nie przyszło, że którekolwiek z was mogło zrobić coś takiego. Pan
Filch twierdzi, że byliście na szczycie wieży astronomicznej. Jest pierwsza w
nocy. Czekam na wyjaśnienia.
Tak jak się
spodziewałam, Hermiona nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Chciałam coś
wymyślić na poczekaniu, ale nic nie przychodziło mi do głowy…
- Myślę, że
wiem, o co w tym wszystkim chodzi – powiedziała McGonagall ze złością. – Nie
trzeba być geniuszem, żeby sobie to wyobrazić. Naopowiadaliście Malfoyowi
bajeczek o smoku, żeby go wyciągnąć z łóżka i wpakować w kłopoty. Już go złapałam.
I na pewno uważacie za bardzo dobru dowcip, że Longbottom usłyszał te bzdury i
też w nie uwierzył, co?
Musiałam coś
szybko na poczekaniu wymyślić, ale nic mi odpowiedniego do głowy nie
przychodziło. Spojrzałam na Neville’a przepraszającym wzrokiem… Wtedy zapaliła
się żaróweczka w mojej głowie…
- Pani
profesor… Chciałam pani coś wyjaśnić.
- Słucham,
panno Kelly – powiedziała oschłym głosem.
- To nie do
końca jest prawda… Z tym smokiem, to razem z Harrym i Hermioną mówiliśmy o
konstelacji gwiazd. Podobno dzisiaj bardzo dobrze go widać i… chcieliśmy go
zobaczyć. Wiemy, że w środę mamy lekcję astronomii, ale wtedy już nie będzie
tak widoczny – wszystko to wymyślam na bieżąco, mam nadzieję, że ton mojego
głosu jest dobry. – Chciałam bardzo panią przeprosić, za to, że ma pani teraz
tyle trudu… Malfoy podsłuchał naszą rozmowę i… widzi pani co z tego wynikło… My
mieliśmy tam tylko wpaść na parę minut, aby zerknąć, a następnie wrócić…
- Rozumiem
wszystko panno Kelly, ale gdzie są wasze teleskopy w takim razie?
- Zapomnieliśmy
o nich… Są gdzieś na górze – powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy.
McGonagall spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił mi, że nie do końca wierzy
mi w tą historię…
- Nic nie daje
wam prawa chodzenia po szkole w nocy, zwłaszcza w tych dniach, kiedy jest to
szczególnie niebezpieczne. A Gryffindor traci przez was pięćdziesiąt punktów!
- Pięć… Pięćdziesiąt punktów? – jęknął
Harry.
- Pięćdziesiąt
punktów od osoby, panie Potter!
- Ale pani
profesor… błagam…
- Pani nie może…
- Nie waż się
mi mówić, co mogę, a czego nie mogę, Potter. Jak już mówiłam cieszcie się, że
tylko tyle, mogło to być o wiele więcej! Marsz do łóżek! W tej chwili!
Dwieście
punktów… Gryffindor spadł na ostatnie miejsce w tabeli domów. W ciągu jednej,
głupiej nocy bezpowrotnie zaprzepaściliśmy szansę zdobycia pucharu. Chciało
mnie się płakać, krzyczeć ze złości, wyżyć się na czymś, uderzyć w coś,
zniszczyć coś… W środku siebie czułam mieszaninę żalu, smutku, złości, a
jednocześnie sama nie wiem jak to możliwe, ale szczęścia… Natomiast na zewnątrz
byłam tą samą dziewczyną, która przyjechała do Hogwartu, myśląc, ze nigdy nie
zazna uczucia prawdziwej przyjaźni… myśląc, że ta szkoła jest sprawiedliwa
(profesor Snape), oraz myśląc, że tutaj nikt nie będzie, nikogo wyzywał…
Myliłam, się, ale trudno.
Po drodze do
dormitorium wywróciłam się dwa razy, nie patrząc pod nogi. Neville pomagał mi
wstać, dobrze, że nie był na nas za to zły.
- Przepraszam
Neville – szepnęłam. – Nie chcieliśmy, aby to tak się skończyło.
- Nic się nie
stało – powiedział, po czym usłyszałam, jak zaczął cicho popłakiwać.
Musiałam coś
zrobić. Nie spałam całą noc, aby wymyślić jak mogę odzyskać chociaż część ze
straconych punktów. Siedziałam w pokoju wspólnym z książkami, oświetlałam to
wszystko swoją różdżką, która świeciła niewielkim światełkiem, które pozwalało
mi na przeczytanie tych drobnych literek w książce. Studiowałam właśnie
historię magii, kiedy nagle mnie olśniło!
Stworzę własne
zaklęcie! Celem będzie uzyskanie tych zwierząt z mgły… Teraz tylko trzeba znaleźć
odpowiednie formuły, oraz co oznacza to po łacinie. Przeszukam książki, aby
sprawdzić jak się tworzy własne zaklęcia…
Z książek
dowiedziałam się, że trzeba albo wypełnić cztery etapy (każdy jest opisany
szczegółowo, co trzeba zrobić), albo to samo przyjdzie i trzeba do tego dołożyć
jakieś zaklęcie. Niby samo to przyszło,
ale nie wiedziałam jak przypisać
zaklęcie. Więc, czekają mnie cztery etapy…
Jest już piąta
rano, a ja nadal tworzę. Już prawie skończyłam... pierwszy etap... I… Gotowe!
Na lekcjach będę starała się stworzyć resztę etapów. Już mam nawet przydzielone
do tego zaklęcie: Animanebul. Jest to
połączenie dwóch słów z łaciny: animalia i
nebule. Oznaczają one mniej więcej: zwierzęta z mgły. Zmęczona tym wszystkim
poszłam szybko na górę się odświeżyć i przebrać…
- Laura, jak
ty wyglądasz? – powiedziała Alex, kiedy jadłyśmy śniadanie. – Nie spałaś całą
noc, czy jak?
- Mhm…
Realizuję pewien projekt… Mam nadzieję, że on wypali…
- Może
powinnaś się trochę przespać?
- Nie! Muszę
iść na lekcje! Następnie skończyć projekt i może się wtedy dopiero troszkę…
zdrzemnę…
- Jak sobie
chcesz, ale nie wyglądasz najlepiej.
Kiedy jadłam
tosta, usłyszałam narzekania pozostałych Gryfonów. Zobaczyli tabelę z punktami,
jakie miał Gryffindor. Byli pewni, że to pomyłka…
Niestety, ale
zanim minęły wszystkie lekcje rozeszło się: Słynny Harry Potter, ta dziwna Laura
Kelly, oraz dwójka innych pierwszoroczniaków straciła przez jedną noc sto
pięćdziesiąt punktów. Wszyscy nas wyzywali, nawet odsunęli się od nas Krukoni i
Puchoni, którzy mieli nadzieję, że Slytherin straci w tym roku puchar domów.
Tylko parę osób się ode mnie nie odwróciło; Harry, Ron i Hermiona… Zresztą nie
mieli jak się odsunąć, przecież sami w tym uczestniczyli. Nawet Alex, Fred i
George się ode mnie trochę odsunęli… Po prostu nie odzywali się do mnie,
zresztą nie dziwię im się.
Przyjaciele
dziwili się, co ja robię cały czas z moją różdżką, oraz dlaczego wywijam nią w
najróżniejsze strony, ale nie dopytywali się.
Do końca
lekcji przespałam się tylko godzinkę (historia magii), oraz skończyłam drugi
etap. Poprosiłam Hermionę, aby napisała za mnie wypracowanie z historii magii,
ponieważ mam coś ważnego do zrobienia. Zgodziła się dość zdziwiona, więc mogłam
w tym czasie skończyć trzeci i czwarty etap.
Druga rano,
zasypiam nad książką, ale muszę skończyć! Jeszcze chwilka, pięć minutek i będę
mogła pójść spać, będę mogła odwiedzić ponownie krainę moich szalonych snów.
Gotowe… Teraz tylko trzeba je przetestować. Uniosłam różdżkę, dosyć wysoko,
zrobiłam nią pewien wywijas, pomyślałam o foce (pierwsze zwierze jakie wpadło
mi do głowy na myśl) i szepnęłam: Animanebul!
Z końca
różdżki wyleciał maleńki promień niebieskiego światła. Po chwili zamienił się w
fokę, która wesoło skakała i cieszyła się z tego, że została wyczarowana. Tym
razem mogłam jej dotknąć, nawet ją czułam. Jak wiele zmienia opracowanie
zaklęcia. Szybkim ruchem różdżki odwołałam
fokę, i popędziłam szybko na górę, aby usnąć zadowolona z czynu jakiego teraz
dokonałam… Odzyskam chociaż cześć punktów, jutro mamy Zaklęcia.
- Z czego się
tak cieszysz? – zapytała się mnie Hermiona, która cały czas chodziła ze
zwieszoną głową.
- Cieszę się z
tego, że odzyskam chociaż część straconych przeze mnie punktów.
- W jaki
sposób?
- Przekonasz
się na zaklęciach…
- Tak, panno
Kelly? – powiedział Flitwick, kiedy podniosłam rękę pod koniec zajęć.
- Mogłabym
panu coś zademonstrować? Robiłam to dwa dni, nie śpiąc prawie w ogóle, przez co
wyglądałam co najmniej jak szyszymora…
- Proszę,
panno Kelly.
Machnęłam
różdżką, pomyślałam o czymś trudniejszym… o norweskim smoku kolczastym,
wymówiłam zaklęcie i… pojawił się. W pięknym odcieniu turkusu. Profesor
Flitwick był zdziwiony.
- Panno Kelly…
Co to jest?
- Stworzyłam
własne zaklęcie… Nie jest jakoś bardzo przydatne, ale może posłużyć się w walce
z innymi. Można go poprosić o wszystko… Jest wyczuwalny. Może przybrać każde
zwierze, oraz stworzenie jakie tylko zechcemy – odwołałam smoka jednych
machnięciem różdżki. Przywołałam kolejne zwierze, tym razem zielonego tygrysa.
- Jak pani się
to udało… Na pierwszym roku?
- Tak samo jak
to, że stałam się animagiem. Profesor McGonagall również była zdziwiona, ale
jak widać udało mnie się.
- Po lekcjach
musisz zjawić się w moim gabinecie, wiesz gdzie on jest? – kiwnęłam głową. –
Świetnie, świetnie! Będziemy musieli wysłać formularz do Ministerstwa Magii,
aby zarejestrowali twoje zaklęcie… Taka młoda, a taka zdolna… Gryffindor
otrzymuje trzydzieści punktów, dzięki determinacji i talentowi panny Kelly!
Wszyscy
Gryfoni się uśmiechali, i cieszyli, że odzyskałam część punktów. Może nie
będziemy znów na szczycie tabeli, ale swoją winę muszę zapłacić… Jeszcze pięćdziesiąt
punktów i odzyskam to co straciłam (dwadzieścia za Norberta i trzydzieści za
mnie i za Freda… wiecie, to z Malfoyem)…
Siedziałam
właśnie z Ronem i Hermioną w bibliotece, uczyliśmy się astronomii (której
również nie za bardzo rozumiałam, tak samo jak historii magii), kiedy Harry
nagle wbiegł do niej i pobiegł do nas.
- Quirrell…
Poddał się, Snape go złamał – wyszeptał. – Powiedział Snape’owi jak pokonać
swoje zaklęcie, słyszałem... Później wybiegł z pustej klasy w przekrzywionym
turbanie, był blady jak trup!
- Złamał się –
szepnęłam.
- Niestety,
ale jest jeszcze Puszek – zauważyła Hermiona.
- Może Snape
sam, bez pomocy Hagrida, znalazł jakiś sposób na Puszka – powiedział Ron. –
Założę się, że jest jakaś książka, w której opisano, jak bezpiecznie przejść
obok wielkiego trójgłowego psa. Więc co zrobimy, Harry?
- Pójdziemy do
Dumbledore’a – powiedziała szybko Hermiona. – Już dawno powinniśmy to zrobić. Jeśli
znowu chcecie działać sami, możecie się pożegnać ze szkołą.
- Przecież nie
mamy żadnego dowodu! – żachnął się
Harry. – Quirrell jest za bardzo przerażony, żeby nas poprzeć. Snape po prostu
oświadczy, że nie ma pojęcia, jak troll dostał się do szkoły, a on sam nigdy
nie był nawet w pobliżu trzeciego piętra… Jak myślicie, komu uwierzą, jemu czy
nam? Wszyscy wiedzą, że go nie znosimy. Dumbledore pomyśli, że opowiadamy to
wszystko, żeby go pognębić. Filch też nam nie pomoże, trzyma stronę Snape’a, a
zresztą dla niego im więcej uczniów wyrzucą, tym lepiej. I nie zapominajmy, że
nie powinniśmy wiedzieć o Kamieniu czy o
Puszku. Trzeba by zbyt wiele wyjaśniać.
Hermionę to
przekonało, ale Rona nie.
- Harry, jeśli
znowu zaczniemy węszyć…
- Nie –
przerwał mu Harry. – Nie będziemy już nigdzie węszyć.
Razem z
przyjaciółmi, po jakiejś godzinie nauki wróciliśmy do pokoju wspólnego
Gryffindoru. Jak zwykle wszyscy siedzieli na fotelach, żartowali, śmiali się,
ale tak naprawdę oni niczego nie wiedzieli, nie musieli wiedzieć, nie chcieli
wiedzieć…
Przez nasze
węszenie dowiedzieliśmy się rzeczy, przez które mieliśmy kłopoty, ale możemy
uchronić Kamień przed Snapem. Miejmy nadzieję, że uda nam się to wykonać, bo ci
wszyscy ludzie o niczym nie wiedzą. Nie wiedzą o tym, że gdzieś w Hogwarcie
jest ukryta tak drogocenna rzecz…
Ledwo, bo ledwo, ale udało mi się wstawić nowy rozdział :)
Dość długo mi to zajęło, bo laptop po raz sama nie wiem który, nie chciał ze mną współpracować. Lecz najważniejsze jest to, że udało mi się go wstawić :)
Królowa Lamorożców
PS: nie pytajcie o co chodzi z Królową Lamorożców xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz