piątek, 11 września 2015

Rozdział XXII

Rok 1
Rozdział 22
Animanebul

Gorzej już chyba być nie mogło.
Filch prowadził nas na dół, do gabinetu profesor McGonagall. Weszliśmy do środka, usiedliśmy i czekaliśmy. Nawet za bardzo nie chciałam się rozglądać po pokoju, wymyślałam co powiemy McGonagall jak nas spyta, co tam robiliśmy… Pewnie uwierzy Malfoyowi, że mieliśmy smoka… Hermiona cała dygotała, a Harry wpatrywał się skupiony w podłogę. Nie był to najprzyjemniejszy widok, ponieważ wystraszona Hermiona, to nie jest dobry znak. To znak, że nic nie może wymyślić…
Dlaczego byliśmy tacy głupi i zostawiliśmy tą durną pelerynę na górze?! Trudno sobie wyobrazić powód, dla którego profesor McGonagall mogłaby wybaczyć nam wałęsanie się w środku nocy, a tym bardziej, wspinanie się na wieżę astronomiczną, na którą wstęp był tylko dozwolony pod opieką nauczyciela… Jeżeli dowie się jeszcze o Norbercie i o pelerynie-niewidce, to już możemy pakować nasze kufry…
Byłam pewna, że nie może być gorzej… Tia. Nie może być gorzej, mówili, nic się nie stanie, mówili… Profesor McGonagall prowadziła za rękaw szaty Neville’a. Weszła z nim do gabinetu.
- Harry! – krzyknął Neville, kiedy tylko jego wzrok spoczął na kanapie, na której siedzieliśmy. – Chciałem was odnaleźć i ostrze, słyszałem, jak Malfoy mówił, że zamierza was nakryć, i mówił, że masz smo…
Harry potrząsnął gwałtownie głową, co nie było najlepszym rozwiązaniem. Profesor McGonagall zobaczyło to, wyglądała jakby sama miała za chwilę zionąć ogniem.
- Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że którekolwiek z was mogło zrobić coś takiego. Pan Filch twierdzi, że byliście na szczycie wieży astronomicznej. Jest pierwsza w nocy. Czekam na wyjaśnienia.
Tak jak się spodziewałam, Hermiona nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Chciałam coś wymyślić na poczekaniu, ale nic nie przychodziło mi do głowy…
- Myślę, że wiem, o co w tym wszystkim chodzi – powiedziała McGonagall ze złością. – Nie trzeba być geniuszem, żeby sobie to wyobrazić. Naopowiadaliście Malfoyowi bajeczek o smoku, żeby go wyciągnąć z łóżka i wpakować w kłopoty. Już go złapałam. I na pewno uważacie za bardzo dobru dowcip, że Longbottom usłyszał te bzdury i też w nie uwierzył, co?
Musiałam coś szybko na poczekaniu wymyślić, ale nic mi odpowiedniego do głowy nie przychodziło. Spojrzałam na Neville’a przepraszającym wzrokiem… Wtedy zapaliła się żaróweczka w mojej głowie…
- Pani profesor… Chciałam pani coś wyjaśnić.
- Słucham, panno Kelly – powiedziała oschłym głosem.
- To nie do końca jest prawda… Z tym smokiem, to razem z Harrym i Hermioną mówiliśmy o konstelacji gwiazd. Podobno dzisiaj bardzo dobrze go widać i… chcieliśmy go zobaczyć. Wiemy, że w środę mamy lekcję astronomii, ale wtedy już nie będzie tak widoczny – wszystko to wymyślam na bieżąco, mam nadzieję, że ton mojego głosu jest dobry. – Chciałam bardzo panią przeprosić, za to, że ma pani teraz tyle trudu… Malfoy podsłuchał naszą rozmowę i… widzi pani co z tego wynikło… My mieliśmy tam tylko wpaść na parę minut, aby zerknąć, a następnie wrócić…
- Rozumiem wszystko panno Kelly, ale gdzie są wasze teleskopy w takim razie?
- Zapomnieliśmy o nich… Są gdzieś na górze – powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy. McGonagall spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił mi, że nie do końca wierzy mi w tą historię…
- Nic nie daje wam prawa chodzenia po szkole w nocy, zwłaszcza w tych dniach, kiedy jest to szczególnie niebezpieczne. A Gryffindor traci przez was pięćdziesiąt punktów!
- Pięć… Pięćdziesiąt punktów? – jęknął Harry.
- Pięćdziesiąt punktów od osoby, panie Potter!
- Ale pani profesor… błagam…
- Pani nie może
- Nie waż się mi mówić, co mogę, a czego nie mogę, Potter. Jak już mówiłam cieszcie się, że tylko tyle, mogło to być o wiele więcej! Marsz do łóżek! W tej chwili!
Dwieście punktów… Gryffindor spadł na ostatnie miejsce w tabeli domów. W ciągu jednej, głupiej nocy bezpowrotnie zaprzepaściliśmy szansę zdobycia pucharu. Chciało mnie się płakać, krzyczeć ze złości, wyżyć się na czymś, uderzyć w coś, zniszczyć coś… W środku siebie czułam mieszaninę żalu, smutku, złości, a jednocześnie sama nie wiem jak to możliwe, ale szczęścia… Natomiast na zewnątrz byłam tą samą dziewczyną, która przyjechała do Hogwartu, myśląc, ze nigdy nie zazna uczucia prawdziwej przyjaźni… myśląc, że ta szkoła jest sprawiedliwa (profesor Snape), oraz myśląc, że tutaj nikt nie będzie, nikogo wyzywał… Myliłam, się, ale trudno.
Po drodze do dormitorium wywróciłam się dwa razy, nie patrząc pod nogi. Neville pomagał mi wstać, dobrze, że nie był na nas za to zły.
- Przepraszam Neville – szepnęłam. – Nie chcieliśmy, aby to tak się skończyło.
- Nic się nie stało – powiedział, po czym usłyszałam, jak zaczął cicho popłakiwać.
Musiałam coś zrobić. Nie spałam całą noc, aby wymyślić jak mogę odzyskać chociaż część ze straconych punktów. Siedziałam w pokoju wspólnym z książkami, oświetlałam to wszystko swoją różdżką, która świeciła niewielkim światełkiem, które pozwalało mi na przeczytanie tych drobnych literek w książce. Studiowałam właśnie historię magii, kiedy nagle mnie olśniło!
Stworzę własne zaklęcie! Celem będzie uzyskanie tych zwierząt z mgły… Teraz tylko trzeba znaleźć odpowiednie formuły, oraz co oznacza to po łacinie. Przeszukam książki, aby sprawdzić jak się tworzy własne zaklęcia…
Z książek dowiedziałam się, że trzeba albo wypełnić cztery etapy (każdy jest opisany szczegółowo, co trzeba zrobić), albo to samo przyjdzie i trzeba do tego dołożyć jakieś zaklęcie. Niby samo to przyszło, ale nie wiedziałam jak przypisać zaklęcie. Więc, czekają mnie cztery etapy…
Jest już piąta rano, a ja nadal tworzę. Już prawie skończyłam... pierwszy etap... I… Gotowe! Na lekcjach będę starała się stworzyć resztę etapów. Już mam nawet przydzielone do tego zaklęcie: Animanebul. Jest to połączenie dwóch słów z łaciny: animalia i nebule. Oznaczają one mniej więcej: zwierzęta z mgły. Zmęczona tym wszystkim poszłam szybko na górę się odświeżyć i przebrać…
- Laura, jak ty wyglądasz? – powiedziała Alex, kiedy jadłyśmy śniadanie. – Nie spałaś całą noc, czy jak?
- Mhm… Realizuję pewien projekt… Mam nadzieję, że on wypali…
- Może powinnaś się trochę przespać?
- Nie! Muszę iść na lekcje! Następnie skończyć projekt i może się wtedy dopiero troszkę… zdrzemnę…
- Jak sobie chcesz, ale nie wyglądasz najlepiej.
Kiedy jadłam tosta, usłyszałam narzekania pozostałych Gryfonów. Zobaczyli tabelę z punktami, jakie miał Gryffindor. Byli pewni, że to pomyłka…
Niestety, ale zanim minęły wszystkie lekcje rozeszło się: Słynny Harry Potter, ta dziwna Laura Kelly, oraz dwójka innych pierwszoroczniaków straciła przez jedną noc sto pięćdziesiąt punktów. Wszyscy nas wyzywali, nawet odsunęli się od nas Krukoni i Puchoni, którzy mieli nadzieję, że Slytherin straci w tym roku puchar domów. Tylko parę osób się ode mnie nie odwróciło; Harry, Ron i Hermiona… Zresztą nie mieli jak się odsunąć, przecież sami w tym uczestniczyli. Nawet Alex, Fred i George się ode mnie trochę odsunęli… Po prostu nie odzywali się do mnie, zresztą nie dziwię im się.
Przyjaciele dziwili się, co ja robię cały czas z moją różdżką, oraz dlaczego wywijam nią w najróżniejsze strony, ale nie dopytywali się.
Do końca lekcji przespałam się tylko godzinkę (historia magii), oraz skończyłam drugi etap. Poprosiłam Hermionę, aby napisała za mnie wypracowanie z historii magii, ponieważ mam coś ważnego do zrobienia. Zgodziła się dość zdziwiona, więc mogłam w tym czasie skończyć trzeci i czwarty etap.
Druga rano, zasypiam nad książką, ale muszę skończyć! Jeszcze chwilka, pięć minutek i będę mogła pójść spać, będę mogła odwiedzić ponownie krainę moich szalonych snów. Gotowe… Teraz tylko trzeba je przetestować. Uniosłam różdżkę, dosyć wysoko, zrobiłam nią pewien wywijas, pomyślałam o foce (pierwsze zwierze jakie wpadło mi do głowy na myśl) i szepnęłam: Animanebul!
Z końca różdżki wyleciał maleńki promień niebieskiego światła. Po chwili zamienił się w fokę, która wesoło skakała i cieszyła się z tego, że została wyczarowana. Tym razem mogłam jej dotknąć, nawet ją czułam. Jak wiele zmienia opracowanie zaklęcia. Szybkim ruchem różdżki odwołałam fokę, i popędziłam szybko na górę, aby usnąć zadowolona z czynu jakiego teraz dokonałam… Odzyskam chociaż cześć punktów, jutro mamy Zaklęcia.
- Z czego się tak cieszysz? – zapytała się mnie Hermiona, która cały czas chodziła ze zwieszoną głową.
- Cieszę się z tego, że odzyskam chociaż część straconych przeze mnie punktów.
- W jaki sposób?
- Przekonasz się na zaklęciach…

- Tak, panno Kelly? – powiedział Flitwick, kiedy podniosłam rękę pod koniec zajęć.
- Mogłabym panu coś zademonstrować? Robiłam to dwa dni, nie śpiąc prawie w ogóle, przez co wyglądałam co najmniej jak szyszymora…
- Proszę, panno Kelly.
Machnęłam różdżką, pomyślałam o czymś trudniejszym… o norweskim smoku kolczastym, wymówiłam zaklęcie i… pojawił się. W pięknym odcieniu turkusu. Profesor Flitwick był zdziwiony.
- Panno Kelly… Co to jest?
- Stworzyłam własne zaklęcie… Nie jest jakoś bardzo przydatne, ale może posłużyć się w walce z innymi. Można go poprosić o wszystko… Jest wyczuwalny. Może przybrać każde zwierze, oraz stworzenie jakie tylko zechcemy – odwołałam smoka jednych machnięciem różdżki. Przywołałam kolejne zwierze, tym razem zielonego tygrysa.
- Jak pani się to udało… Na pierwszym roku?
- Tak samo jak to, że stałam się animagiem. Profesor McGonagall również była zdziwiona, ale jak widać udało mnie się.
- Po lekcjach musisz zjawić się w moim gabinecie, wiesz gdzie on jest? – kiwnęłam głową. – Świetnie, świetnie! Będziemy musieli wysłać formularz do Ministerstwa Magii, aby zarejestrowali twoje zaklęcie… Taka młoda, a taka zdolna… Gryffindor otrzymuje trzydzieści punktów, dzięki determinacji i talentowi panny Kelly!
Wszyscy Gryfoni się uśmiechali, i cieszyli, że odzyskałam część punktów. Może nie będziemy znów na szczycie tabeli, ale swoją winę muszę zapłacić… Jeszcze pięćdziesiąt punktów i odzyskam to co straciłam (dwadzieścia za Norberta i trzydzieści za mnie i za Freda… wiecie, to z Malfoyem)…

Siedziałam właśnie z Ronem i Hermioną w bibliotece, uczyliśmy się astronomii (której również nie za bardzo rozumiałam, tak samo jak historii magii), kiedy Harry nagle wbiegł do niej i pobiegł do nas.
- Quirrell… Poddał się, Snape go złamał – wyszeptał. – Powiedział Snape’owi jak pokonać swoje zaklęcie, słyszałem... Później wybiegł z pustej klasy w przekrzywionym turbanie, był blady jak trup!
- Złamał się – szepnęłam.
- Niestety, ale jest jeszcze Puszek – zauważyła Hermiona.
- Może Snape sam, bez pomocy Hagrida, znalazł jakiś sposób na Puszka – powiedział Ron. – Założę się, że jest jakaś książka, w której opisano, jak bezpiecznie przejść obok wielkiego trójgłowego psa. Więc co zrobimy, Harry?
- Pójdziemy do Dumbledore’a – powiedziała szybko Hermiona. – Już dawno powinniśmy to zrobić. Jeśli znowu chcecie działać sami, możecie się pożegnać ze szkołą.
- Przecież nie mamy żadnego dowodu! – żachnął się Harry. – Quirrell jest za bardzo przerażony, żeby nas poprzeć. Snape po prostu oświadczy, że nie ma pojęcia, jak troll dostał się do szkoły, a on sam nigdy nie był nawet w pobliżu trzeciego piętra… Jak myślicie, komu uwierzą, jemu czy nam? Wszyscy wiedzą, że go nie znosimy. Dumbledore pomyśli, że opowiadamy to wszystko, żeby go pognębić. Filch też nam nie pomoże, trzyma stronę Snape’a, a zresztą dla niego im więcej uczniów wyrzucą, tym lepiej. I nie zapominajmy, że nie powinniśmy wiedzieć  o Kamieniu czy o Puszku. Trzeba by zbyt wiele wyjaśniać.
Hermionę to przekonało, ale Rona nie.
- Harry, jeśli znowu zaczniemy węszyć…
- Nie – przerwał mu Harry. – Nie będziemy już nigdzie węszyć.
Razem z przyjaciółmi, po jakiejś godzinie nauki wróciliśmy do pokoju wspólnego Gryffindoru. Jak zwykle wszyscy siedzieli na fotelach, żartowali, śmiali się, ale tak naprawdę oni niczego nie wiedzieli, nie musieli wiedzieć, nie chcieli wiedzieć…

Przez nasze węszenie dowiedzieliśmy się rzeczy, przez które mieliśmy kłopoty, ale możemy uchronić Kamień przed Snapem. Miejmy nadzieję, że uda nam się to wykonać, bo ci wszyscy ludzie o niczym nie wiedzą. Nie wiedzą o tym, że gdzieś w Hogwarcie jest ukryta tak drogocenna rzecz…


Ledwo, bo ledwo, ale udało mi się wstawić nowy rozdział :)
Dość długo mi to zajęło, bo laptop po raz sama nie wiem który, nie chciał ze mną współpracować. Lecz najważniejsze jest to, że udało mi się go wstawić :)
Królowa Lamorożców
PS: nie pytajcie o co chodzi z Królową Lamorożców xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz