piątek, 24 lipca 2015

Rozdział IV



Rok Pierwszy Rozpocznie Się Za Chwilkę!
Hogwart Express i Nowe Przyjaźnie

Kiedy rano się obudziłam, to byłam jedną z najszczęśliwszych osób na świecie. Wreszcie trafię do szkoły w której będę się uczyć najprawdziwszej magii. Była godzina 6:00, a ja już latałam po domu w mojej ulubionej bluzie i jeansach! Zrobiłam sobie płatki z mlekiem na śniadanie i pobiegłam obudzić mamę, ponieważ dworzec King’s Cross jest oddalony od naszego domu o 100 kilometrów. Dałam Nastorii parę przysmaków dla sów, zapakowałam do kufra jeszcze dwie bluzki (które były w praniu i nie zdążyłam ich wziąć wcześniej) i poczekałam na mamę…
Dojechaliśmy tam o godzinie dziesiątej, a pociąg mamy na jedenastą. Miałam jeszcze trochę czasu, aby znaleźć peron 9 i ¾. Na dworcu King’s Cross nie było Peronu 9 i ¾. co mnie zmartwiło. Mama pocałowała mnie w policzek i powiedziała, że musi już uciekać do pracy. Nie martwiła się o mnie, ponieważ powiedziałam jej, że wiem gdzie jest ten peron… Skłamałam… Pomachałam jej i zaczęłam się rozglądać kto mógłby mi pomóc znaleźć ów peron. Nagle zobaczyłam w oddali jakiegoś chłopca, który miał taki sam kufer jak ja i ropuchę. Podeszłam do niego i jego babci i zapytałam się jak się dostać na ten peron:
- Przepraszam… Jak dostać się na peron 9 i ¾?
- Jedziesz pierwszy raz do Hogwartu, tak? – zapytała się piskliwym głosem kobieta. – Neville również jedzie pierwszy raz. Zaraz ci Neville zademonstruje jak dostać się na ten peron, prawda? – spojrzała na swojego wnuczka groźnym wzrokiem.
Chłopiec lekko skinął głową i.. Wbiegł w barierkę między dziewiątym, a dziesiątym peronem. Zniknął gdy tylko dotknął barierki.
- Musisz zrobić to samo, ale nie możesz się bać – poinstruowała mnie kobieta.
Wbiegłam w barierkę i… Pojawiłam się w zupełnie innym miejscu. Był to również dworzec, ale taki inny… Wiele czarodziejów przyszło się ze swoimi dziećmi pożegnać. Latało tu dużo sów, a po ziemi uciekały ropuchy przed kotami. Mieliśmy wsiąść do czerwonego parowozu. Miałam małe problemy z włożeniem kufra do pociągu. Kufer w lewej ręce, a Nastoria w prawej. Nagle usłyszałam za mną szepty:
- George spójrz, to ta dziewczyna z Pokątnej – powiedział pierwszy głos.
- Widzę ją, chyba ma problemy z włożeniem kufra do pociągu – niby drugi głos to powiedział, ale były takie same.
- Chodźmy jej pomóc.
- Dobra Fred.
Obróciłam się, a za mną stali ci sami rudowłosi chłopcy, którzy spoglądali na mnie i na Hermionę na Pokątnej. Mieli miły uśmiech. Byli identyczni! Nawet piegi mieli identycznie rozmieszczone. Byli bardzo wysocy (około 170 cm). Mieli krótko obcięte włosy, co dodawało im jakiegoś dziwnego uroku. Byli identyczni, ale jednocześnie inni… Zaczęłam się zastanawiać, jak ich rozróżnia ich matka. Wydaje mi się, że różnią się czymś, ale nie jestem pewna czym. Nie rozumiem czasem sama siebie…
- Pomóc ci? – Zapytali się w tym samym czasie.
- Dzięki, poradzę sobie sama – odpowiedziałam.
- To było pytanie retoryczne – powiedział jeden z nich, po czym wnieśli mój kufer i sowę do wolnego przedziału.
- Dziękuję – mruknęłam cicho.
- Jak masz na imię? – zapytali się obydwaj na raz.
- Laura Kelly.
- A my Fred, – powiedział pierwszy wskazując na brata – i George Weasley – powiedział drugi wskazując na pierwszego… Trudno to wytłumaczyć! W końcu są identyczni! – Miło nam cię poznać.
- Mi również…
- Pierwszy raz do Hogwartu co? – zapytał jeśli się nie mylę Fred.
- Tak, a wy na którym już roku jesteście? I w jakim domu?
- My jesteśmy na trzecim roku. Jesteśmy w Gryffindorze! Mamy młodszego brata, a raczej maleńkiego braciszka, który jest w twoim wieku.
- Aha… A teraz przepraszam was idę znaleźć moją przyjaciółkę.
- Do zobaczenia! – powiedzieli chórem.
Gdy wychodziłam, to usłyszałam jak jeden mówi do drugiego coś w stylu „Ona na pewno będzie Gryfonką! Zobaczysz to”. Chwilę później wyszli i poszli do swojego przedziału. Idąc na przód usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Laura, Laura! – wołała jak się później okazało Hermiona.
- O hej Hermiona, gdzie jest twój kufer?
- Już znalazłam przedział, w którym jesteś… Widziałam jak z niego wychodzą dwaj rudowłosi chłopcy… Kto to?
- Właśnie ich poznałam. To idziemy do naszego przedziału?
- Jasne.
            Zbliżało się wpół do pierwszej, kiedy jakieś dziwne dźwięki zaczęły się rozlegać na korytarzu. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stała uśmiechnięta kobieta
- Chcecie coś z wózka dziewczynki? – zapytała się nas.
Zgłodniałam już trochę, więc chciałam kupić sobie rogala, albo jakąś bułkę. Ale na wózku takich rzeczy nie było. Były m.in.: Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, czekoladowe żaby, dyniowe paszteciki, likworowe pałeczki, musy-świstusy i wiele innych dziwnych rzeczy. Miałam jeszcze trochę pieniędzy, więc kupiłam wszystkiego po trochu. Razem z Hermioną złożyłyśmy się po połowie. Zapłaciłyśmy po 5 sykli i po 4 knuty. Na początek wzięłam czekoladową żabę. Byłam wielce zdziwiona kiedy zobaczyłam, że ona się porusza! Złapałam ją, kiedy próbowała mi uciec i szybko odgryzłam jej głowę… To było dziwne uczucie. Dopiero kiedy zjadłam żabę to skapnęłam się, że w środku jest karta. Była na niej Jasmine Flonderwoarld. Czytałam o niej w książce o Transmutacji. Ona była pierwszym AbAnimagiem. Spojrzałam na tył karty było tam napisane:

Jasmine Flonderwoarld
Pierwszy zarejestrowany Immen Animag

Przez wiele osób jest uważana za najlepszą czarownicę, która zajmowała się transmutacją. Jako pierwsza potrafiła się zamienić nie tylko w wiele stworzeń, ale również w Feniksa. Jej łzy (co najdziwniejsze) naprawdę uleczały. Z dziwniejszych stworzeń potrafiła się zamienić m.in.: w testrala, chochlika kornwalijskiego, jednorożca, a nawet smoka! Urodziła się w 341 r. p.n.e., a zmarła w roku 281 (60 lat). Jej ulubionymi słodyczami są musy-świstusy.

Kiedy znowu odwróciłam kartę, to zauważyłam, że zaczęła do mnie machać. Zaciekawiło mnie jakiego zaklęcia trzeba użyć aby zrobić coś takiego. Muszę się go kiedyś nauczyć. Było to dosyć dziwne, ale bardzo fajne. Hermiona jadła właśnie dyniowe paszteciki. Zaciekawiły mnie jeszcze jedne słodycze… Mianowicie Fasolki wszystkich smaków. Byłam pewna, że z tyłu jest napisane jakie są smaki, ale był tam tylko napis, że są naprawdę wszystkich smaków. Spróbowałam brązowej i była o smaku… Drewna?! To mnie nieźle zdziwiło. Spróbowałam jeszcze różowej… Była o smaku gumy balonowej. Dałam do spróbowania Hermionie. Natrafiła na kabaczkową i na kiełbasianą. Dziwne są te fasolki, ale bardzo fajne. Podzieliłyśmy się jedzeniem na pół (już się najadłyśmy) i schowałyśmy je do naszych kufrów. Jej był upchany do samego końca, że ledwo się go dało domknąć, a w moim było jeszcze sporo miejsca.
Nagle ktoś otworzył drzwi naszego przedziału. Był to ten sam pulchny chłopiec którego zapytałam się jak się dostać na peron.
- Cześć, jestem Nevilla Longbottomn – powiedział wystraszonym głosem. – Zgubiłem swoją ropuchę, Teodorę. Nie widziałyście jej?
- Przykro mi, ale jej nie widziałam – odpowiedziałam mu.
- Ale możemy pomóc ci szukać – powiedziała Hermiona.
- Dziękuję! – odpowiedział Neville. – Jak ją znajdziecie to oddajcie mi ją! Bardzo was proszę.
Niezbyt podobało mi się szukanie jakiejś ropuchy, ale skoro on najpierw mi pomógł, to przydałoby się odwdzięczyć. Lecz zanim wyszłyśmy z Hermioną na „poszukiwania”, to przebrałyśmy się już w szaty.
Hermiona poszła w lewo, za Nevillem, a ja w prawo. Moje poszukiwania nie zajęły sporo czasu, ponieważ miałam do sprawdzenia cztery przedziały. W czwartym zatrzymali mnie na chwilę bliźniacy.
- Cześć Laura – powiedzieli chórem.
- Co, już się za nami stęskniłaś? – powiedział jeden z nich, po czym się uśmiechną. Coś czuję, że to był Fred.
- Poznaj naszego przyjaciela,  Lee Jordana – powiedzieli chórem bliźniacy, po czym wskazali na wysokiego czarnoskórego chłopaka. – Jest w naszym wieku i również idzie teraz do trzeciej klasy jak my!
- Fajnie… Ja jestem Laura Kelly… Nie widzieliście ropuchy Nevilla?
- Nie, a dlaczego pytasz? – zapytał się Lee.
- Poprosił mnie o pomoc… Poza tym chciałam się odwdzięczyć, bo to on pokazał mi jak się dostać na Peron 9 i ¾…
- Jesteś z rodziny mugoli? – zapytał się ponownie Lee.
- Tak, a to jakiś problem?
- Nie, oczywiście, że nie. Zaciekawiło mnie po prostu… Zresztą nie ważne!
- Co cię zaciekawiło? – zapytałam podnosząc jedną brew do góry.
- To, że…
- Chodzi mu o to, że mówiliśmy – przerwał mu Fred – że pewnie jesteś z rodziny czarodziejów, skoro masz taki wypasiony kufer i sowę. Prawda George?
- Prawda Fred.
- Dobra to ja idę… Jakbyście znaleźli tą ropuchę, to przyjdźcie do mojego przedziału… Powinnam w nim być, a jak nie to poczekajcie, ok?
Zdziwiło mnie to, że bliźniacy tak się dziwnie zachowywali… Wątpię, że chodziło o ten kufer
i sowę… Ciekawe co o mnie na serio mówili. Pewnie nigdy się tego nie dowiem.
Byłam już w wielu przedziałach. Kiedy weszłam do jednego z ostatnich, to zobaczyłam, że siedzą tam Hermiona i Neville w towarzystwie dwóch chłopców. Jeden miał rude włosy, długi nos i wiele piegów, a drugi to… Nie, to nie może być..
- Cześć, jestem Harry Potter, a ty?
- Jestem Laura Kelly… Hermiona co tu robisz?
- Szukaliśmy ropuchy Nevilla, kiedy Ronald Weasley zaczął coś czarować, ale mu to niezbyt wychodzi.
- Ja już pójdę do naszego przedziału. Muszę jeszcze spakować parę rzeczy do kufra.
Tak naprawdę, to nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedy weszłam do przedziału, to zastałam w nim jednego z bliźniaków.
- Hej, co tu robisz Fred? Znalazłeś ropuchę Nevilla? – zapytałam.
- Skąd wiesz, że jestem Fred, a nie George? I nie, niestety nie znalazłem.
- Jakoś tak od razu was rozpoznałam… Ale musiałam się wam bliżej przyjrzeć, aby być tego pewna.
- Przyszedłem tu, bo chciałem się zapytać czy chcesz zobaczyć tarantulę, którą ma Lee Jordan. Jest ogromna!
- Nie dzięki… Nie lubię pająków.
Chciałam zdjąć kufer, bo jechaliśmy już dosyć długo. Byłam pewna, że już dojeżdżamy. Kufer prawie na mnie spadł kiedy go ściągałam, ale Fred mnie przed tym uratował. Zdjął mi go. Podziękowałam za pomoc. W chwili kiedy wyszedł, Hermiona pojawiła się w drzwiach. Zapytała się kto to jest. Odpowiedziałam jej, że to brat tego Rona Weasleya, którego poznała w innym przedziale. Uspokoiłam Nastorię, bo niepokoiła się tak długą podróżą. Przypomniało mi się teraz, że włożyłam do mojej skrytki w Banku Gringotta, jednego galeona, jednego sykla i jednego knuta. Nie są to wielkie pieniądze, ale chciałam tam cokolwiek mieć.
Chwilę później rozległ się głos na korytarzu. Kazali nam zostawić bagaże, ponieważ zostaną zabrane do zamku oddzielnie. Zaczęliśmy zwalniać… Czuję dziwne ciepło w brzuchu… Już nie mogę się doczekać!

 Hejka znowu :)
Następny rozdział będzie zapewne dodany jako "special" Chciałabym wam powiedzieć, że od tego rozdziału i do przodu zaczyna się wiele "cytatów" z książki. Jest tak, ponieważ jest to opis mojego pobytu w Hogwarcie. Wiele tekstów osób znajduje się w rozdziałach. Więc, później nie mówcie, że "ściągam z książki". Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać, jeśli czytaliście już kiedyś książkę. Parę wydarzeń troszkę zmieniłam, abym była tam ja... Zresztą jak miałabym nie zmieniać skoro ja mam tam być. Z góry pozdrawiam
Laura :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz