Rok 1
Rozdział 28
Trochę rozumu trzeba mi
Tego
nie można było nazwać pomieszczeniem. Była to wielka przezroczysta kula. Przez ściany, a właściwie ścianę, można było
zobaczyć to, że pod nami jest jakiś korytarz, a nad nami woda. W środku kuli
unosiła się srebrno-fioletowa obręcz, która się nie ruszała.
-
O co chodzi? – spytał Harry.
-
Nie wiem… wiem jednak, że niczego się nie dowiemy, jeśli tam nie wejdziemy.
Miałam
już wskoczyć do kuli, ale Hermiona złapała mnie za rękę.
-
Laura, nie! A co jeśli coś ci się stanie?
-
Wtedy ty będziesz myśleć nad tym zadaniem, nie ja.
Wskoczyłam
do środka. Oczywiście musiałam się przewrócić, jak to ja. Kiedy już wstałam,
spojrzałam na obręcz. Zaczęła się ona powoli obracać. Razem z nią obracała się
delikatnie kula.
-
Laura, może lepiej z tego wyjdziesz? – szepnęła przerażona Hermiona.
-
Spokojnie, jak na razie jest bezpiecznie. Poza tym ze środka wszystko lepiej
widzę co jest na zewnątrz…
Kula,
w której przebywałam unosiła się w powietrzu. Jak już wcześniej wspominałam,
nade mną była woda. Dopiero teraz zauważyłam, że pływały w niej rybki…
właściwie to nie rybki, bo nigdy nie nazwałabym tego gatunku rybkami. Było to połączenie piranii, lwa
i krokodyla. Patrzyły się na mnie głodnym wzrokiem i raz na jakiś czas
delikatnie stukały w kulę.
Natomiast
pode mną była mała komnata. Z góry wyglądało to jak korytarz, ale z tego
miejsca dokładnie widziałam, że jest to maleńka komnata z drzewami, trawą i
krzakami. W jednym z drzew były małe drzwiczki; zapewne prowadzą do kolejnego
pomieszczenia…
Kusiło
mnie, aby dotknąć obręczy w środku kuli, ale coś mi mówiło, żebym tego nie
robiła. Jednak coś mną musiało targnąć tak, że zbliżyłam do niej koniuszek
palca i dotknęłam.
Poczułam
delikatny wstrząs, tak jakby poraził mnie prąd. Kula zaczęła się szybciej
obracać, a sama obręcz się poszerzyła.
-
Laura… – pisnęła Hermiona. – Może lepiej stąd wyjdź. To nie jest bezpieczne!
-
Zaraz, zaraz…
Spojrzałam
ostatni raz na wiązkę światła, która zaczęła się wydobywać z obręczy. Chciałam
podskoczyć, aby się złapać za podest na którym stali Harry i Hermiona, ale nie
miałam jak. Kula zaczęła się obracać w taki sposób, że jedyna dziura jaka
prowadziła na podest znajdowała się na górze kuli. Super, tylko tego mi
brakowało.
-
Laura, uważaj! – krzyknął Harry przez szkło.
Wiązka
światła z kuli zaczęła się wydłużać i po chwili kręciła się jak skakanka.
Musiałam nad nią skakać i uważać, aby nie wpaść do tej dziury, bo wtedy na
pewno bym się wywróciła.
Wyjęłam
różdżkę i rzucałam wszystkie możliwe zaklęcia zarówno na obręcz, jak i na linę.
Niestety, ale wszystko było bezskuteczne. Postanowiłam wskoczyć do
pomieszczenia na dole, może tylko o to w tym chodzi?
Jednak
nie było to takie proste… Tylko raz na jakiś czas znajdował się otwór nad
komnatą, a ja trochę bałam się do niego wskoczyć… Ułamek sekundy za późno, i
mogłoby mnie to nieźle pogruchotać.
-
Chyba wy też musicie tutaj wejść! – krzyknęłam.
-
Ale jak? – odwrzasnęła Hermiona.
-
Spróbuję jakoś to zwolnić!
Spojrzałam
się na te ryby, które pływały nade
mną. Za każdym razem, kiedy obręcz się coraz szybciej poruszała, wiązka światła
wydobywała się z ryb. To chyba coś a’la węgorze elektryczne. Wydawało mi się,
że one tracą swoją energię, ale…
-
Jaka ja jestem głupia! – teraz na serio się sfrustrowałam.
-
Co się stało? – spytał Harry.
-
Przecież to zadanie od McGonagall!
-
Iii?
-
Przecież ona jest nauczycielką transmutacji!
Ponownie
wyjęłam różdżkę z mojej kieszeni. Kiedy spojrzałam na górę, zobaczyłam, że szkło
zaczęło pękać. Delikatnie, ale i tak… Muszę się pospieszyć.
Starałam
się zamienić obręcz elektromagnetyczną (jak się przed chwilką skapnęłam) w coś
innego, ale się nie dało… Pewnie trzeba zamienić to w jakąś konkretną rzecz.
Próbowałam,
próbowałam i próbowałam, ale bezskutecznie. Po paru minutach wpadłam na
genialny pomysł (idiotyczny).
Spróbowałam
zamienić obręcz w kota. W końcu zamienia się ona w kota! O dziwo udało się,
więc nie musiałam już skakać, mogłam biegać.
-
Jak ty na to wpadłaś? – spytała Hermiona.
-
Sama nie wiem… Zaraz się wywrócę, biegam i skaczę już koło piętnastu minut…
Kula
zaczęła powolutku zwalniać. W końcu przyjęła jeden rytm, którego już nie
zmieniała.
-
Wydaje mnie się, że musimy już przejść dalej! Te ryby coraz mocniej walą w kulę,
więc lepiej się sprężać.
Coraz
więcej pęknięć wyskakiwało na szkle. Jeszcze trochę i wszystko pęknie.
Harry
i Hermiona potrzebowali dziesięciu minut, aby znaleźć się w kuli. Teraz tylko
trafić do dziury i będzie git.
Pierwszy
poszedł Harry, druga Hermiona. Zostałam w środku sama i…
Szkło
pękło, a ja o ułamek sekundy za późno wskoczyłam do dziury. Jedna z ryb lekko
mnie ugryzła w rękę, którą mi trochę przygnieciono… Piekący ból w ręce, oraz
trzy razy mocniejszy w głowie, to ostatnie co pamiętam…
Wiem, że rozdział miał być dodany 12, ale nie miałam czasu nawet na napisanie go. Przepraszam za to... Za chwilę opublikuję rozdział z poniedziałku, który udało mi się napisać w pośpiechu.
Laura :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz